Na pierwszy rzut oka liczby ponownie wyglądają świetnie – 78 proc. podmiotów, które opublikowały już sprawozdania, pokazało lepszy zysk, natomiast zagregowana dynamika wzrostu zysków, podobnie jak w przypadku wyników za II kwartał 2018 r., znalazła się powyżej 24 proc. r./r.

Sprawa jednak komplikuje się na poziomie przychodów – około 60 proc. spółek osiągnęło wyższy poziom sprzedaży, niż zakładały wcześniej prognozy. Dla porównania, w II kwartale 2018 r. takich spółek było o wiele więcej, bo ponad 70 proc. Gdy dodamy do tego dość pesymistyczne przewidywania większości podmiotów, które zdecydowały się podzielić prognozami, stajemy się świadkami swego rodzaju „preludium" zakończenia ekspansywnej fazy wzrostu w USA.

Niewątpliwie również i w tym sezonie wyników inwestorzy ze szczególną niecierpliwością wyczekiwali rezultatów spółek kryjących się pod akronimem FAANG. Niestety, o ile w poprzednim kwartale zwiodły tylko Netflix oraz Facebook, o tyle w obecnym nie popisał się żaden z gigantów technologicznych. Wprawdzie spółki te „błyszczały" dynamiką wzrostu zysków, jednak inwestorom szczególnie nie spodobały się wspomniane wcześniej przychody.

Charakterystyczne w korekcie, która rozpoczęła się na początku października, było to, że nie została ona poprzedzona bezpośrednio żadnym wydarzeniem, które mogłoby doprowadzić do obserwowanej paniki. Oczywiście, gdybyśmy mieli wyliczyć czynniki ryzyka (m.in. wojna handlowa, wybory w USA, słabe dane z amerykańskiego rynku nieruchomości), zabrakłoby nam palców jednej ręki. Należy jednak przyznać, że inwestorzy już od dawna byli świadomi wskazanych czynników ryzyka. Mogłoby się zdawać, że kluczem do rozwiązania tej zagadki są proste liczby – w sezonie wyników za II kwartał cena akcji przeciętnie wzrastała dwa dni po publikacji wyników o +1,2 proc., natomiast w czterech poprzednich okresach oscylowała wokół zera. Nadmierny optymizm i wyjątkowa jednomyślność inwestorów w późnej fazie cyklu koniunkturalnego bywają zgubne, co od początku października odczuwamy na własnej skórze.

W obecnym sezonie wyników niestety albo „stety" próżno poszukiwać nadmiernego hurraoptymizmu, co pozwala sprowadzać wyceny „na ziemię". Nie przekreślałbym jednak szans na zamknięcie tego roku na Wall Street w przyzwoitych nastrojach. Rok temu na gwiazdkę Donald Trump sprezentował rynkom „stymulus" fiskalny. W tym roku idealnym prezentem byłoby zawieszenie broni w wojnie handlowej z Chinami, co może mieć miejsce już na początku grudnia na szczycie G-20 w Argentynie. ¶