Jednym z najciekawszych aspektów nienaturalnego stanu rynku były co najmniej dwa tzw. flash crashe, z których poważniejszy objawił się przede wszystkim przejściowym, drastycznym umocnieniem jena japońskiego (połączonym z załamaniem australijskiego dolara). Nieco w cieniu niemal dwucyfrowej przeceny Apple'a po raz pierwszy od czerwca do granicy 1300 USD/oz zbliżyło się złoto.
Pomijając czysto symboliczne znaczenie tego poziomu, jest on także górnym ograniczeniem rysującego się od 2011 r. kanału spadkowego, testowanym zaledwie niecałe trzy miesiące po tym, gdy zgodnie z danymi CFTC po raz pierwszy od lat inwestorzy spekulacyjni zajęli na kruszcu krótkie pozycje netto. Silny ruch wzrostowy trwał, gdy Rosja, największy producent surowca na świecie, poinformowała, że jego wydobycie było w ubiegłym roku zbliżone do skali zakupów dokonanych przez tamtejszy bank centralny. Grudniowe wybicie wyprzedziło także oficjalne informacje o pierwszych od października 2016 r. zakupach złota dokonanych przez Bank of China, który mógł zainspirować się wcześniejszymi doniesieniami o podobnych działaniach NBP. O ile nasz wpływ na ceny należy oczywiście traktować żartobliwie, może być on elementem szerszego trendu, który poza krajami pozostającymi z USA w takiej czy innej formie konfliktu (Chiny, Rosja, Iran) zaczyna obejmować także inne kluczowe gospodarki świata, przede wszystkim Indie. Chodzi oczywiście o stopniowe zmniejszanie roli dolara w rezerwach światowych banków centralnych.
Długoterminowe perspektywy dla złota, przede wszystkim za sprawą malejącej podaży i problemów ze znajdowaniem nowych złóż, już od dawna wydawały się pozytywne. Teraz, gdy wydaje się, że Fed stanął przed koniecznością szybkiego zakończenia podwyżek stóp procentowych, wszystkie klocki znalazły się na swoim miejscu. Zachowanie złota w horyzoncie intraday sugeruje, że ponownie zaczęło ono spełniać swoją funkcję narzędzia do zabezpieczania zmienności na rynku akcji, której w tej fazie cyklu nie powinno brakować. Pozycjonowanie na rynku dolara (duże spekulacyjne pozycje netto pod umocnienie amerykańskiej waluty) w połączeniu z jego ostatnim zachowaniem (niezdolność do wyznaczenia maksimów nawet po grudniowym posiedzeniu FOMC i serii złych danych z Europy) sprawia, że rosną szanse na silny ruch EUR/USD w górę w I kwartale czy chociażby w styczniu, gdyby rynek pozytywnie odczytał przyszłotygodniowe głosowanie w brytyjskim parlamencie. Dokładnie w takich momentach przewidywanie, co stanie się ze złotem, bywa najbardziej niebezpieczne.