Takie zachowanie nie jest zaskoczeniem – w poprzednich komentarzach pisaliśmy, że połączenie stymulacji fiskalnej i monetarnej w Chinach z ewentualnym porozumieniem handlowym może skutkować imponującymi zwyżkami na rynku, który zarówno w ciągu ostatniego roku, jak i dekady należał do najgorszych.

Nawet po ostatnim odbiciu chińskie akcje notowane są z wyraźnym dyskontem do MSCI Emerging Markets. Wartość wyprzedzającego wskaźnika C/Z jest wciąż jednocyfrowa, co sprawia, że używając tej miary, są one o niecałe 20 proc. tańsze od szerokiego spektrum akcji na rynkach wschodzących i notowane wyraźnie poniżej swojej własnej średniej z ostatnich 10 lat. Obawy o słabnący wzrost w Państwie Środka są częściowo równoważone przez nadchodzące czterokrotne zwiększenie udziału akcji typu A w indeksach MSCI. Większość analityków spodziewa się, że dynamiki zysków osiągną lokalne minimum w I kwartale i chociaż takie same są na razie przewidywania dla USA czy Europy, w przypadku Chin dołek będzie miał miejsce na zdecydowanie wyższych (przede wszystkim dodatnich) poziomach, a wiara w odbicie wzrostu ma zdecydowanie silniejsze fundamenty, konkretnie interwencje władz, do których już doszło.

Mimo to jesteśmy dość sceptyczni co do możliwości długotrwałej silnej hossy w Szanghaju. Lata 2014–2015 udowodniły, jak nieprzewidywalny jest to rynek, ale w kolejnych latach będzie się on zmagał m.in. z olbrzymimi wykupami obligacji, a ostatnie wypowiedzi premiera Li Keiquanga sugerują, że władze traktują odejście od delewarowania jako przykrą konieczność i nie będą ślepo wspierać cen akcji. Wierzymy jednak, że oczekiwany wzrost impulsu kredytowego wystarczy, by inne azjatyckie parkiety (przede wszystkim Hongkong, Singapur) dostarczyły w tym roku wyraźnie lepsze stopy zwrotu niż S&P 500 czy konkurencja na tych rynkach wschodzących, które ostatnio radzą sobie bardzo dobrze (przede wszystkim Ameryka Łacińska). Czarnym koniem pozostaje oczywiście Turcja, ale to być może najbardziej niebezpieczna inwestycja na świecie, której sukces pozostaje niemal w całości uwarunkowany przyszłością dolara. ¶