Niestety, Fed nie wyciągnął żadnych wniosków z reakcji rynkowej na tamtą kapitulację i podążył tą samą drogą, decydując się na rezygnację z podwyżek stóp w tym roku, podczas gdy oczekiwano korekty ich liczby z dwóch do jednej. Historia ostatnich lat uczyła, że tzw. dot-plot opisuje magiczny właściwie scenariusz, w którym wszystko idzie całkowicie po myśli FOMC. Utrzymanie jednej podwyżki mogłoby nie spowodować właściwie żadnej reakcji rynkowej, jednocześnie podtrzymując wiarę, że Komitet wierzy w tymczasowość spowolnienia. Zamiast tego otrzymaliśmy pierwszy od 2007 roku spadek rentowności obligacji 10-letnich poniżej trzymiesięcznych, ujemne oprocentowanie bundów (a mówiąc szerzej, 10 bilionów USD globalnego długu) i korektę na rynkach akcji.
Perspektywy na końcówkę marca i początek kwietnia wyglądają jednak neutralnie, m.in. z uwagi na zamieszanie związane z brexitem i możliwe „przełomy" w amerykańsko-chińskich negocjacjach, ale gdy te tematy wygasną, sygnały generowane przez krzywą rentowności w USA zostaną prawdopodobnie utrzymane. Biała flaga, wywieszona przez banki centralne, sprawia, że przyszłość rynku akcji stała się uzależniona od napływających danych.
U progu sezonu wynikowego w USA znajdujemy się mniej więcej w tym miejscu, jak w II kw. 2016. Konsensus dotyczący dynamiki zysków za I kw. 2019 wskazuje, że po raz pierwszy od tamtej pory będzie ona ujemna (wg Factset -3,7 proc. r./r.). Spośród 105 firm wchodzących w skład S&P 500, które opublikowały forward guidance, w 77 przypadkach jest ono negatywne, co jednak nie odbiega znacząco od pięcioletnich średnich. Spowolnienie gospodarcze na świecie, nie tylko w 2019 r., ale i w 2020 r., zostało już w dużej mierze zdyskontowane, prawdopodobnie w większym stopniu niż wtedy, ale wyceny wskaźnikowe, przynajmniej w USA, znajdują się na mniej atrakcyjnych poziomach.
Omawiany szeroko w mediach sygnał działa z dużym opóźnieniem, przekraczającym rok, nie determinując zachowania rynku akcji w średnim terminie. Statystyki za ostatnie 20 lat mówią nawet, że za 12 miesięcy powinniśmy zobaczyć dwucyfrowe plusy, a test historycznych maksimów wydaje się nawet planem minimum. Jednocześnie jednak ubiegłotygodniowa decyzja FOMC utwierdza nas w wierze w koniec cyklu aprecjacji dolara i sprawia, że coraz mocniej wierzymy, że to rynki wschodzące (zarówno dłużne, jak i akcyjne) są miejscem, gdzie warto w tym roku inwestować. ¶
Kamil Cisowski CFA, dyr. zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego, DI Xelion