Inwestorzy zbyt lekko podchodzą do ryzyka twardego brexitu

Przekonanie, że sytuacja nie może się jeszcze bardziej pogorszyć, a jeżeli nawet tak się stanie, to banki centralne wkroczą i powstrzymają panikę na rynku, jest błędne – ocenia w komentarzu dla „Parkietu” Christopher Dembik, dyrektor w Saxo Banku i współpracownik CASE.

Aktualizacja: 04.04.2019 13:40 Publikacja: 04.04.2019 11:11

Christopher Dembik jest dyrektorem Działu Analiz Makroekonomicznych w Saxo Banku oraz CASE fellow Ce

Christopher Dembik jest dyrektorem Działu Analiz Makroekonomicznych w Saxo Banku oraz CASE fellow Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych

Foto: materiały prasowe

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy odwiedziłem wiele krajów europejskich, bliskowschodnich i północnoafrykańskich, aby spotkać się z inwestorami instytucjonalnymi i detalicznymi. Wielu z nich zadawało mi pytania dotyczące wojny handlowej, ryzyka recesji, a nawet ryzyka politycznego związanego z wyborami do europarlamentu, jednak zaledwie kilku z nich wśród swoich głównych obaw wymieniło brexit. Wydaje się, że rynek poświęca niewiele uwagi wydarzeniom w Zjednoczonym Królestwie.

Proces polityczny niczym z Kafki

W istocie nikt, nawet brytyjski parlament, nie wie, co nas tak naprawdę czeka. Osobiście nawet nie zamierzam podejmować się próby formułowania jakichkolwiek prognoz co do wyniku obecnego procesu politycznego. Czasem stwierdzenie przez ekonomistów, że czegoś nie wiedzą, może im wręcz wyjść na dobre. Ponadto pokornie przyznaję, iż moja prognoza co do referendum z 2016 r. okazała się całkowicie błędna. Nie przyszło mi nawet do głowy, że zwolennicy opcji wyjścia z Unii mogliby wygrać. Podobnie jak wielu uczestników rynku tego dnia położyłem się dość późno, około drugiej w nocy, po tym, jak wstępne wyniki potwierdziły zdecydowane zwycięstwo frakcji prounijnej w najważniejszych okręgach wyborczych. Dwie godziny później zaczęli do mnie dzwonić moi współpracownicy, informując mnie, co się stało. Reszta jest historią.

Obecnie nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy odbędą się nowe wybory, drugie referendum, brak porozumienia z UE prowadzący do wyjścia z Unii 12 kwietnia, czy też jakimś cudem parlament zatwierdzi porozumienie May, które dotychczas trzykrotnie odrzucił. Inwestycje giełdowe zawsze wiążą się z ryzykiem, zyskiem, o ile mamy szczęście i talent, a także z wyceną niewycenialnego. Na tym polega cała sztuka. 2016 r. nauczył mnie, że należy przygotować się na najgorsze.

Twardy Brexit nieuwzględniony w wycenach

Biorąc pod uwagę ostatnią ewolucję rynków finansowych stwierdzenie, że inwestorzy nie są gotowi na twardy brexit, to za mało. Trzy tygodnie temu rozmawiałem z dwiema osobami zarządzającymi dużymi paryskimi funduszami i nawet one poinformowały mnie o zamiarze ponownego inwestowania na rynku brytyjskim ze względu na fakt, iż brexit nie stanowi już większego problemu, a wycena rynkowa jest atrakcyjna. Byłem wstrząśnięty. Może i jestem tylko prostym ekonomistą, ale kiedy patrzę na rosnące ryzyko twardego brexitu, dochodzę do wniosku, że podejście inwestorów jest zbyt lekkomyślne.

Brak porozumienia został w pełni uwzględniony w rynkowych wycenach. Na podstawie analizy CBOE Bats (obejmującej 57 indeksów z 15 krajów, regionów paneuropejskich i strefy euro, a także wskaźniki dotyczące brexitu i poszczególnych sektorów) można zauważyć, że wyniki 50 notowanych spółek o największej ekspozycji na rynek brytyjski pod względem przychodów od 1 stycznia 2016 r. są ujemne i wynoszą -4%. Uwzględniając ekonomiczne i finansowe implikacje brexitu, można się było spodziewać, że sytuacja będzie znacznie gorsza.

Ta sama obserwacja ma zastosowanie do kursu funta szterlinga. Po ustąpieniu paniki, która miała miejsce po ogłoszeniu wyników referendum z 2016 r., funt odzyskał grunt pod nogami, a od początku roku wykazuje nawet znaczną przewagę względem dolara amerykańskiego. W oparciu o parytet siły nabywczej, kurs funta względem euro jest odpowiedni, a względem dolara jest on niedowartościowany zaledwie o 10%.

Niebezpieczna wiara we wszechmocne banki centralne

Dla dzisiejszych uczestników rynku głównym problemem jest ich przekonanie, że sytuacja nie może się jeszcze bardziej pogorszyć, a jeżeli miałoby to miejsce, banki centralne wkroczą i powstrzymają panikę na rynku. To błędne założenie. Prowadzi ono do nadmiernego optymizmu, niskiej zmienności, niekorzystnej lokaty kapitału i niedoszacowania ryzyka. Wyraźnie widać, że właśnie z tym mamy do czynienia w przypadku brexitu. Wyobraźmy sobie, że 12 kwietnia budzimy się, a Wielka Brytania wychodzi z Unii bez porozumienia i czeka nas powtórka z 24 czerwca 2016 r. Oznaczałoby to wysoką zmienność, być może tzw. błyskawiczny krach (ang. flash crash), gwałtowny spadek głównych indeksów giełdowych, spadek wartości funta o 15-20%, ucieczkę kapitału i aprecjację dolara.

Nie mam żadnych wątpliwości, że banki centralne byłyby w stanie poradzić sobie z brexitem bez porozumienia i zapobiegłyby ewentualnemu rozprzestrzenianiu się kryzysu. Jak już wielokrotnie wspominałem moim klientom w ostatnich miesiącach, brexit to przede wszystkim problem Brytyjczyków. Inwestorzy powinni się jednak zacząć nieco bardziej obawiać o zdolność banków centralnych do poradzenia sobie z nieuchronną globalną recesją. Recesja nadejdzie – to jedynie kwestia czasu – a jej zakres będzie zapewne nieporównywalny ze skutkami brexitu. Nie jestem pewien, czy banki centralne będą po tym postrzegane jako wszechmocne.

Okiem eksperta
Inwestorzy czekają na inflację
Okiem eksperta
Co napędzi giełdę w tym roku?
Okiem eksperta
Względny spokój i wyniki spółek
Okiem eksperta
Sell in May…
Okiem eksperta
Patryk Pyka: A-B-C czy V?
Okiem eksperta
Na ile wystarczy paliwa zza oceanu?