Negocjacje handlowe między USA a Chinami pozostają na rynkach akcji głównym tematem ostatnich tygodni, często spychając na drugi plan nie tylko dane makroekonomiczne, ale też wciąż jeszcze trwający sezon publikacji wyników kwartalnych. To właśnie nadzieje na podpisanie pierwszej fazy porozumienia handlowego, na co skutecznie oczekiwania podgrzewa amerykańska administracja, stoją za ostatnimi rekordami na Wall Street.
Czy wspomniany na samym początku sceptycyzm Chin załamie trend wzrostowy na Wall Street, a co za tym idzie na wielu innych giełdowych parkietach na świecie? Mało prawdopodobne. Gra pod przyszłe porozumienie handlowe toczy się na giełdach od wielu miesięcy. I to pomimo że oprócz głównie amerykańskich deklaracji inwestorzy nic nowego nie dostają, a spodziewany termin podpisania pierwszej fazy porozumienia systematycznie się odsuwa. Jeszcze niedawno sądzono, że stanie się to w listopadzie. Teraz nie ma pewności, czy taki dokument uda się podpisać do końca roku. I dobrze. Giełdy bowiem uczyniły sobie z porozumienia swoiste rynkowe perpetuum mobile. Im bardziej porozumienie się odsuwa, tym indeksy z większą determinacją wspinają się po tej ścianie strachu.
Zresztą nie tylko to napędza wzrosty. Wydaje się, że wszystko jest obecnie traktowane jako impuls do kupna akcji. Fed obcina stopy – indeksy rosną. Fed robi przerwę w obniżkach, a spodziewane kolejne cięcie stóp odsuwa się z pierwszego na trzeci kwartał 2020 roku – to również dobrze, bo gospodarka ma się lepiej, więc indeksy dalej rosną. I tak dalej.
Można odnieść wrażenie, że nagłe podpisanie tego wstępnego porozumienia byłoby w tej chwili najgorszym giełdowym scenariuszem. Po prostu nie byłoby już pod co grać. Poza tym dalsze negocjacje handlowe między USA a Chinami byłyby już znacznie trudniejsze, a zawarcie jakiegokolwiek porozumienia przed wyborami prezydenckimi w listopadzie 2020 mało realne. I wreszcie, zamknięcie tego etapu wojen handlowych z Chinami mogłoby prowokować do otwarcia przez prezydenta Trumpa konfliktu handlowego z Europą.
Na szczęście na szybkie porozumienie nie ma co liczyć, a dodając do tego zbliżający się dużymi krokami grudzień i wiarę we wszelkiego rodzaju „rajdy św. Mikołaja", należy raczej założyć, że końcówka roku na Wall Street (a także na innych rynkach akcji) upłynie pod znakiem wzrostów. ¶