Takim scenariuszem jeszcze nie tak dawno było zakończenie prezydentury przez Mauricia Macriego w Argentynie. Jak się okazuje, wyniki prawyborów mocno przemawiają za zwycięstwem populisty Alberto Fernandeza, który realizacją swych drogich obietnic wyborczych może zaprzepaścić dotychczasowy trud włożony w wyprowadzenie Argentyny na prostą po ubiegłorocznym kryzysie.

By wyjaśnić obecną sytuację, należałoby cofnąć się o półtora roku. Amerykańska Rezerwa Federalna prowadzi restrykcyjną politykę monetarną, dokonując kolejnych podwyżek stóp. Dolar umacnia się, paraliżując tym samym waluty krajów emerging markets. Na czele tych krajów stoi Argentyna – reformatorskie podejście prezydenta Macriego nie układa się tak, jak wcześniej zakładano. W kraju rozpoczyna się kryzys walutowy, który dodatkowo napędza wysoką już inflację. Stosunkowo duże zaufanie społeczne pozwala jednak kontynuować bolesną politykę reform – wydatki publiczne zostają obcięte, a stopy procentowe lądują powyżej 60 proc.

Stanowcza reakcja władz Argentyny pozwoliła z czasem odzyskać zaufanie inwestorów zagranicznych, a przede wszystkim Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który udzielił temu krajowi ratunkowej pożyczki w wysokości 50 mld USD. Próby czasu nie przetrwało jednak społeczeństwo – przedłużający się kryzys, który jest efektem normalizacji inflacji oraz równoważenia budżetu, doprowadził ostatecznie do odwrócenia się elektoratu od dotychczasowego prezydenta.

To, co jest dobre, a co złe, chyba najlepiej ujmuje poniedziałkowy krach, który pojawił się zarówno na argentyńskim rynku akcji, obligacji, jak i na rynku walutowym. Peso osłabiło się względem dolara o niemal 16 proc., z kolei indeks akcji Merval zaliczył przyprawiający o ból głowy zjazd o 38 proc. Gdy uwzględnimy jednodniową deprecjację waluty oraz spadek indeksu, okazuje się, że inwestorzy rozliczający się w dolarach utracili w poniedziałek ponad 50 proc. wartości swoich inwestycji.

W prawyborach Fernandez zdobył prawie 48 proc. głosów, a prezydent Macri 32 proc. Zgodnie z prawem obowiązującym w Argentynie, jeżeli w oficjalnych wyborach, które odbędą się 27 października, Fernandez zdobędzie więcej niż 45 proc. głosów lub uzyska więcej niż 40 proc. głosów z utrzymaniem 10 pkt proc. przewagi, jego prezydentura stanie się faktem. Należy również zwrócić uwagę, że poniedziałkowy krach na pewno nie poprawi sytuacji gospodarczej Argentyny, co potencjalnie jeszcze bardziej zwiększy poparcie dla lewicowego Fenandeza.