Wieczorem tego dnia okazało się, że wybory nie odbędą się w konstytucyjnym terminie i sądząc po tym, że w czwartek WIG20 był pod względem skali wzrostu w europejskiej czołówce, można uznać, że rynek przyjął to rozwiązanie z ulgą. Swoją drogę, biorąc pod uwagę liczbę prawników wśród polskich polityków, niezdolność do wypracowania przez nich sposobu rozwiązania kryzysu, który miałby chociaż pozory zgodności z obowiązującym prawem, wydaje się dosyć kompromitująca. Niepewność co do dalszego rozwoju wydarzeń spadła – ubyła opcja wyborów majowych – ale nadal pozostawała duża, bo termin wyborów nadal nie był znany.

Jeśli chodzi o główną przyczynę tego politycznego kryzysu, czyli epidemię w naszym kraju, to na razie ciągle jeszcze nie potwierdza się hipoteza, że wprowadzenie 16 kwietnia obowiązku noszenia w miejscach publicznych maseczek da taki sam pozytywny efekt jak analogiczna decyzja wprowadzona 29 dni wcześniej w Czechach. W dniu, w którym Czesi ją wprowadzali, czyli 18 marca, w ich kraju przybyło 90 nowych przypadków wobec 61 w Polsce. 27 marca ta liczba sięgnęła w Czech 408 nowych przypadków i od tamtej pory spadła do 77 w środę. U nas na razie co prawda liczba nowych przypadków nie rośnie już praktycznie od miesiąca, ale pomimo upływu już trzech tygodni od momentu wprowadzenia obowiązku noszenia maseczek również nie spada tak jak w Czechach (425 w środę).

Ciekawostką z czwartku był spadek salda „byków" i „niedźwiedzi" (-29 pkt proc.) w cotygodniowym badania American Association of Individual Investors do najniższego poziomu od lutego 2016 r., a więc od dołka poprzedniej cyklicznej bessy. Na krótką metę sugeruje to, że rozpoczęte w marcu odbicie powinno mieć jeszcze jakiś dalszy ciąg. W dłuższej perspektywie ten odczyt chyba niewiele znaczy z kontrariańskiego punktu widzenia. Jeśli popatrzymy na ekstrema pesymizmu w tym sondażu z okresu trzech poprzednich recesji gospodarczych w USA (1990–1991, 2001 i 2007–2009), to zobaczymy, że w przypadku pierwszej i trzeciej saldo optymistów i pesymistów spadało aż do odpowiednio -54 pkt proc. i -51,35 pkt proc. Dopiero wtedy bessa na rynku akcji się kończyła. Obecny przypadek przypomina bardziej ten z 2001 r., kiedy pomimo recesji w gospodarce i spadku cen akcji indywidualni inwestorzy nie wpadli w jakąś straszną depresję (saldo AAII większe lub równe -20 pkt proc.), co ostrzegało przed wznowieniem spadków w 2002 r. ¶