Jedyny porównywalny ruch w dół rozegrał się w trakcie sześciu sesji kulminujących 5 sierpnia 2011 r. (-32,9 proc.). Wtedy, po tym spadku, nastąpiło kilkusesyjne 16-proc. odbicie kursu w górę, ale później kurs spadał jeszcze przez dwa miesiące ponownie o ok. jedną trzecią, dopóki wreszcie osiągną dno korekty. Główna różnica w stosunku do obecnej sytuacji polega na tym, że wtedy dekoniunktura dotyczyła całego rynku, zaś obecnie jest wywołana czynnikiem specyficznym dla tej spółki.

W poprzednim tygodniu standardowy MACD „potwierdził" nowy szczyt WIG20, osiągając najwyższą wartość od 2009 r. To oczywiście pozytywny sygnał, ale nie należy na niego raczej stawiać całego majątku, bo jeśli dodamy dwa warunki opisujące obecną sytuację: 1) MACD najwyżej od czterech lat i 2) w ciągu poprzedniego półtora roku był najniżej od sześciu lat, to uzyskamy tylko jeden sygnał podobny do obecnego. Pojawił się on 10 stycznia 2000 r., a więc na dwa miesiące przed początkiem „technologicznej" bessy, która zdewastowała wtedy na światowych giełdach sektory IT i telekomunikacyjny. Stosując jednak pozytywne podejście („szklanka jest do połowy pełna"), ciągle dawałoby to jeszcze dwa miesiące zwyżek.

W ostatnich dniach kurs USD/PLN spadł do najniższego poziomu od dwóch lat. Taki sygnał pojawiał się w poprzednich czterech cyklach Kitchina (listopad 2006, kwiecień 2011, październik 2013 oraz lipiec 2018). Z jednej strony umocnienie złotego potwierdza trend wzrostowy na rynku akcji, ale warto zauważyć, że te cztery podobne do obecnego sygnały pojawiały się na odpowiednio osiem miesięcy, zero miesięcy, jeden miesiąc i sześć miesięcy przed cyklicznym szczytem hossy na warszawskiej giełdzie. Uśredniając te cztery liczby, dostajemy niecałe cztery miesiące, co daje przełom marca i kwietnia przyszłego roku jako orientacyjny koniec hossy na WIG, ale oczywiście duża rozbieżność pomiędzy tymi przesunięciami czyni taką predykcję raczej mało wiarygodną.

W okresie minionych 20 lat tygodniowa liczba zgonów w Polsce nigdy nie przekroczyła 8025 osób. W tym roku zaczęła silnie rosnąć od początku października i miesiąc później dwukrotnie przekroczyła ten wcześniejszy rekord, osiągając w ten sposób zapewne najwyższy poziom od czasu II wojny ßwiatowej. Nie wiadomo, czy to rezultat nierozpoznawanych jako takie zgonów powodowanych przez Covid-19, czy też objaw ogólnego kolapsu służby zdrowia w naszym kraju, który powoduje, że umierają w rekordowych liczbach osoby, które w normalnych warunkach byłyby uratowane. Być może, obawiając się podobnego losu, Niemcy wprowadziły u siebie ponowną restrykcyjną kwarantannę, która ma potrwać do 10 stycznia. Co ciekawe, DAX przywitał to wzrostem do najwyższego poziomu od lutego.