Strach nie był duży. I słusznie. Bo chociaż niektóre kraje, w związku z ostatnim wzrostem zachorowań, faktycznie przywracają obostrzenia, to jest mało prawdopodobne, żeby jesienią w Europie wróciły one w podobnej formie do tej z zimy czy jesieni.

Teraz sytuacja jest inna, a pierwsze dane sugerują, że nowe zachorowania nie mają tak dużego przełożenia na ilość hospitalizacji, jak to miało miejsce jeszcze wiosną. Dlatego obserwowane wczoraj lekkie pogorszenie nastrojów bardziej było pretekstem do realizacji zysków niż faktycznym ich powodem. A na pewno nie niesie ze sobą żadnego zagrożenia dla hossy na giełdach. O to ostatnie będzie teraz naprawdę trudno, po tym jak inwestorów mocniej nie zdołały wystraszyć nawet zaskakujące wyniki ostatniego posiedzenia FOMC i wizja dwóch podwyżek stóp procentowych w USA w 2023 roku.

Korekty na giełdach będą się zdarzać, a preteksty do nich z pewnością będą różne, ale na razie hossa na rynkach akcji w żaden sposób nie jest zagrożona. Tani pieniądz plus wizja przynajmniej kilku kwartałów silniejszego od przeciętnego wzrostu gospodarczego na świecie, co w sposób automatyczny będzie przekładać się na zyski spółek, będą wypychały indeksy na coraz wyższe poziomy.

Wzrosty nie ominą GPW. Co więcej, można odnieść wrażenie, że one dopiero się tu rozkręcają. Dlatego wzorem innych globalnych indeksów wyznaczane co chwila nowe historyczne rekordy przez indeks WIG to będzie stały obrazek przy ulicy Książęcej. I to przez następne nie tygodnie, ale miesiące.

Powyższe twierdzenie znajduje uzasadnienie w analizie sytuacji technicznej na wykresach wszystkich czterech warszawskich indeksów. Trend wzrostowy jest wyraźny, a większych zagrożeń dla jego kontynuacji brak. Oczywiście nie ma co liczyć na gwałtowne zwyżki, bo tych nie będzie. To będzie mozolne wspinanie się coraz wyżej, od sezonu wyników do sezonu, tylko od czasu do czasu przerywane pomniejszymi spadkowymi korektami. ¶