Zapewne już za chwilę przejdą one do historii, bo utrzymujące się dobre nastroje na rynkach finansowych i brak znaczących czynników ryzyka w tym tygodniu sugerują w kolejnych dniach kontynuację marszu na północ.
Takim zagrożeniem dla wzrostów cen akcji nie będzie ani środowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, ani czwartkowe Europejskiego Banku Centralnego. Wszystko wskazuje bowiem na to, że pomimo notowanego w sierpniu zaskakująco silnego skoku inflacji zarówno w Polsce, jak i w strefie euro nie przyczyni się to do znaczącej korekty prowadzonej przez banki centralne polityki monetarnej.
Takim zagrożeniem raczej też nie będzie dalszy, jak wynika z prognoz ekonomistów, wzrost inflacji producenckiej w USA. Ta zapewne znowu zostanie potraktowana jako tylko czynnik przejściowy.
Do systematycznie poprawianych rekordów na giełdzie przy ulicy Książęcej należy się przyzwyczaić, bo wiele wskazuje na to, że do końca roku będzie to sytuacja permanentna. Na horyzoncie nie widać istotnych zagrożeń, mogących poważnie pokrzyżować plany giełdowym bykom. Zarówno w Warszawie, jak i na innych giełdach.
Ostatnie tygodnie dobitnie pokazały, że duża grupa banków centralnych z amerykańską Rezerwą Federalną na czele traktuje wyskok inflacji jako przejściowych i nie tylko nie będzie przesadnie się spieszyć z podnoszeniem stóp procentowych, ale pozostanie nawet ostrożna w komunikacji takiego scenariusza. Można być wręcz pewnym, że wszystkie potencjalnie słabsze dane makroekonomiczne będą stanowiły dla nich pretekst za dłuższym utrzymywaniem ultraluźnej polityki monetarnej.