Na pytanie „czy warto?" życie podsuwa odpowiedź dopiero po czasie, ale w przypadku obligacji antyinflacyjnych możemy przynajmniej oprzeć swoje rozważania o przewidywania dotyczące przyszłej inflacji. Wskazania z aktualnej, opublikowanej przed tygodniem projekcji, są znacząco wyższe niż przed rokiem. Do tego stopnia, że jeśli ktoś kupił przed rokiem czteroletnie obligacje oszczędnościowe indeksowane inflacją, kierując się wskazaniami opublikowanej wówczas projekcji inflacyjnej, mógł liczyć na 2,4 proc. średniorocznego zysku z całej inwestycji. Jednak wiemy już, że inflacja w maju (a więc ta, do której po doliczeniu 0,75 pkt proc. marży wyznacza oprocentowanie kupionych w lipcu obligacji w kolejnym okresie odsetkowym) wyniosła 4,7 proc., a nie 1,6 proc., jak przewidywano w ubiegłorocznej projekcji. Uwzględniając dane zawarte w najnowszej projekcji dla kolejnych okresów (dla inflacji w II kwartale), w których prognozowana inflacja będzie wyższa, niż szacowano przed rokiem, średnioroczny zysk z tych obligacji wyniesie 3,74 proc. – o 1,35 pkt proc. więcej, niż można było szacować przed rokiem, kierując się projekcją. Różnica wynosi aż 56,4 proc.
Było warto
Odpowiedź na pytanie, czy decyzja była opłacalna, znają już inwestorzy, którzy kupowali obligacje indeksowane przed dwoma laty, w lipcu 2019 r. Już na starcie dostali wyższe oprocentowanie, które w pierwszym roku wynosiło 2,4 proc., a nie 1,3 proc. jak obecnie, choć to w 2019 r. inflacja była niższa. W maju 2020 r. inflacja wyniosła wprawdzie „tylko" 2,9 proc., co oznaczało, że przez kolejnych 12 miesięcy oprocentowanie wyniosło 4,15 proc., ale w kolejnym, rozpoczynającym się roku właśnie roku odsetkowym kupon wzrósł do 6,05 proc. Jeśli projekcja inflacyjna się spełni, w kolejnym i ostatnim już roku będzie to 4,55 proc., co dawałoby 4,3 proc. średniorocznego zysku z całego okresu inwestycji.
Natomiast ktoś, kto kupił omawiane obligacje w lipcu 2018 r., zna już cały wynik inwestycji. Średnio zarobi (licząc z ostatnim, rozpoczętym już rokiem odsetkowym) 4,09 proc.
Lepszy wróbel w garści?
Mimo zachęcających wyników i niezłych (z punktu widzenia posiadacza obligacji antyinflacyjnych) perspektyw na kolejne tłuste okresy odsetkowe, dane o sprzedaży obligacji oszczędnościowych sugerują, że inwestorzy preferują jednak papiery krótkie, o stałym oprocentowaniu. Z 21,4 mld zł sprzedanych w I półroczu obligacji oszczędnościowych połowa przypadła na papiery trzymiesięczne, oprocentowane na 0,5 proc. w skali roku. Na drugim miejscu są obligacje czteroletnie z udziałem 33,6 proc. Warto jednak pamiętać, że sprzedaż papierów trzymiesięcznych liczona jest podwójnie, a nawet poczwórnie. Inwestorzy mogą bowiem automatycznie przedłużać swoje inwestycje, zatem w momencie spłaty jednej serii od razu kupują kolejną (taki sam mechanizm działa przy zakładaniu lokat). MF liczy je jednak jako nową sprzedaż, choć część pieniędzy to te same środki zainwestowane czterokrotnie w ciągu roku.