W ciągu miesiąca kurs bitcoina spadł o 25 proc., a kapitalizacja rynku kryptowalut zbliżyła się do 200 mld USD. Co twoim zdaniem spowodowało tę przecenę?
Na początek chciałbym zaznaczyć, że duże wahania ceny na tym rynku to standard, więc to co się ostatnio dzieje nie jest żadnym dramatem. Zwłaszcza, że kurs wciąż jest dużo wyżej niż na początku tego roku. Jeśli chodzi o czynniki powodujące spadek, to jak zwykle jest ich wiele. Moim zdaniem dużą role odegrały tutaj nieracjonalne oczekiwania dotyczące platformy Bakkt, która miała przyciągnąć klientów instytucjonalnych na ten rynek. A jak wiadomo, ci klienci mają duży kapitał, więc można się spodziewać, że wzrost ich udziału będzie się przekładał na wzrost wycen. Tymczasem debiut Bakktu, pod względem wolumenu obrotu, wypadł sporo poniżej oczekiwań. Być może inwestorzy spodziewali się, że będzie powtórka z historii kontraktów na CME, których uruchomienie w 2017 r. zbiegło się w czasie z silnym wzrostem. Historia nie zawsze się jednak powtarza.
Bloomberg wspominał ostatnio m. in. o tym, że spadki mogą spowodowane komputerem kwantowym, którym pochwalił się Google. Ich prototyp wykonał w 200 sekund obliczenia, które najszybszemu, tradycyjnemu komputerowi zajęłyby 10 tys. lat. Czy to jest zagrożenie dla bitcoina?
Nie wiązałbym tej wiadomości ze spadkiem notowań. IBM już kilka miesięcy wcześniej chwalił się postępem na tym polu i nie miało to wpływu na cenę. Choć oczywiste jest, że rozwój komputerów kwantowych ma ogromne znaczenie dla bitcoina, bo zagraża wszystkim rozwiązaniom, które wykorzystują szyfrowanie oparte na krzywych eliptycznych. Może zabrzmi to ostro ale istnieje algorytm kwantowy Shora, którym jesteśmy w stanie rozpocząć kwantową, ekonomiczną apokalipsę. Na razie nie ma jeszcze komputera, który jest w stanie wykonać ten algorytm, ale jeśli takowy powstanie to możliwe będzie łamanie wspomnianych szyfrów, wykorzystywanych przecież nie tylko w bitcoinie, ale w bankowości czy wojsku.