W tym tygodniu bitcoin zanurkował z 59 000 USD do 42 000 USD. Czy twoim zdaniem to jest korekta czy koniec hossy?
Jestem inwestorem długoterminowym i staram się nie śledzić kursu na bieżąco. Niemniej o tych spadkach nie dało się nie usłyszeć. Nie zrobiły one na mnie specjalnego wrażenia. Na tym rynku to jest normalne. Zajmuje się tym ponad cztery lata i takich wstrząsów przeżyłem co najmniej kilkanaście. To pokazuje, że kryptowaluty są świetnym miejscem do nauki rynku – cykle są krótsze, a od strony emocjonalnej to prawdziwy rollercoaster. Dlatego uważam, że to co się obecnie dzieje to tylko korekta. Ale mogę się mylić, tak jak chociażby pod koniec 2017 r., gdy też zakładałem, że to cykliczny spadek, a nie początek bessy. Koniec hossy jest trudno rozpoznać. Ale teraz pozostaje optymistą głównie dlatego, że zwyżki napędzają duzi gracze i instytucje, a wciąż jest ich na rynku relatywnie mało, ale stopniowo przybywają.
Znany model prognostyczny "Stock to Flow" sugeruje, że bitcoin wzrośnie w tym roku do 100 tys. USD. Podpisujesz się pod tą predykcją?
Przyznam, że od paru lat swoją strategię układam właśnie pod ten model. I co ciekawe – jeśli model znów się sprawdzi, to powinniśmy zobaczyć nawet wyższą wartość niż 100 tys. USD. W 2017 r. bowiem zakładał 10 tys. USD, a było 20 tys. USD.