Kryzys ukarał rozrzutnych, ale uderzył też w oszczędnych

Spośród najbogatszych państw, poza USA, najbardziej podatna na kryzys wydawała się Wielka Brytania. Mocniej niż ona ucierpiały jednak pozornie stabilniejsze gospodarki Niemiec i Japonii

Publikacja: 07.03.2009 02:34

Kryzys ukarał rozrzutnych, ale uderzył też w oszczędnych

Foto: Archiwum

Spośród najwyżej rozwiniętych państw szczególnie dotkliwy spadek produktu krajowego brutto czeka w tym roku Wielką Brytanię, Niemcy i Japonię. Każda z tych gospodarek skurczy się o ponad 2,5 proc., podczas gdy USA, które przecież stanowią źródło obecnego kryzysu, odnotują zniżkę PKB o 1,6 proc. – prognozował w styczniowym raporcie Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Oczywiście, w takiej sytuacji jak obecna wiarygodność prognoz ekonomicznych jest co najmniej wątpliwa. Jednak nawet jeśli recesja w tych i innych państwach okaże się głębsza, niż zakładał MFW, przetasowań w rankingu najbardziej poszkodowanych gospodarek przypuszczalnie nie będzie. Tymczasem skład tej listy jest niezwykle wymowny.

O ile Wielka Brytania była od początku niemal idealnym kandydatem na ofiarę kryzysu, choćby z powodu bańki na rynku nieruchomości, to Niemcy były przecież do niedawna uważane za wcielenie gospodarczej roztropności. Japonia, która dopiero na początku tej dekady zregenerowała się po poprzednim kryzysie, także wydawała się zaszczepiona na tę chorobę. To, że tak różne gospodarki okazały się równie podatne na zawirowania na światowych rynkach finansowych, pokazuje, jak trudno w erze globalizacji uniknąć kryzysu poprzez odpowiednią politykę gospodarczą.

[srodtytul]Chory człowiek Europy[/srodtytul]

Zaczyn kryzysu w Wielkiej Brytanii był trudny do przeoczenia. Przede wszystkim bańka na rynku nieruchomości była tam bardziej spektakularna niż w Stanach Zjednoczonych. W ciągu pięciu lat przed wybuchem kryzysu ceny domów podwoiły się, podczas gdy w Japonii i Niemczech charakteryzowały się znaczną stabilnością.

Podobnie jak w USA, także i nad Tamizą nieruchomościowy boom napędzany był kredytem. Pod koniec 2007 r. zadłużenie gospodarstw domowych sięgało 185 proc. dochodów do dyspozycji. Wskaźnik ten nie był tak wysoki w żadnym innym państwie z Grupy Siedmiu. Gdy jesienią 2007 r. ceny nieruchomości zaczęły spadać na łeb na szyję – tylko w lutym tego roku zmniejszyły się o ponad 17,5 proc. rok do roku – szybko wzrosła liczba niespłacanych kredytów, co z kolei uderzyło w sektor finansowy.

Tymczasem sektor ten, symbolizowany przez londyńskie City, ma dla brytyjskiej gospodarki nieporównywalnie większe znaczenie niż dla większości innych państw. Choć wytwarzał tylko 8 proc. PKB, przynosił rządowi blisko 25 proc. wpływów z podatków korporacyjnych. Zobowiązania sektora bankowego prawie pięciokrotnie przekraczały brytyjski PKB.

Gdy zachwiał się sektor bankowy, ograniczając konsumentom i spółkom dostęp do kredytu, spowolnienie gospodarcze stało się nieuniknione. Niesprawny rynek kredytowy doprowadził m.in. do zapaści w budownictwie, która – jak wynika z rządowych danych – była najważniejszym czynnikiem, który latem ubiegłego roku zepchnął Anglię w recesję.

[srodtytul]Roztropność nie popłaca?[/srodtytul]

Zgoła odmienne są geneza i przebieg kryzysu w Niemczech i Japonii. Wprawdzie w obu krajach PKB zaczął spadać już w II kwartale 2008 r., trzy miesiące wcześniej niż nad Tamizą, to jednak z początku nie zanosiło się na dotkliwą recesję. Oba państwa charakteryzowały się znacznymi nadwyżkami na rachunku obrotów bieżących, a ich obywatele mieli większą skłonność do oszczędzania niż do pożyczania.

Przymioty te, uważane zwykle za godne pochwały, nie na wiele się zdały. Przeciwnie, w oszczędności Niemców i Japończyków można się nawet doszukać jednej z przyczyn, dla których tamtejsi producenci nastawiali się głównie na eksport, co ostatecznie sprowadziło na te gospodarki trudności. Dodatkowo, w przypadku Niemiec, niechęć do pogłębiania deficytu budżetowego opóźniła reakcję rządu na zadyszkę gospodarki.

Szczególnie w Kraju Kwitnącej Wiśni, który po kryzysie z lat 90. miał relatywnie uporządkowany system finansowy, skutki rosnącego w ostatniej dekadzie uzależnienia od eksportu okazały się dotkliwe. Na niekorzyść zadziałała głównie specjalizacja w sprzedaży wyrobów przemysłowych, takich jak samochody i elektronika użytkowa. Zapotrzebowanie na nie jest bowiem wyjątkowo wrażliwe na zmiany koniunktury.

Wskutek załamania się światowego popytu w styczniu eksport z Japonii tąpnął o bezprecedensowe 46 proc., po tylko nieznacznie mniej dramatycznych spadkach w poprzednich dwóch miesiącach. Ponieważ za granicę trafia niemal połowa japońskiej produkcji, zapaść w eksporcie silnie uderzyła w tamtejszy sektor wytwórczy. W styczniu fabryki wyprodukowały 10 proc. mniej niż miesiąc wcześniej, co stanowiło największy spadek tego wskaźnika w jego 56-letniej historii.

[srodtytul]Kłopoty nad Renem[/srodtytul]

Analogicznie, choć nieco łagodniej, przebiega kryzys w Niemczech, które od sześciu lat są największym eksporterem świata. Podobnie jak Japonia, gospodarka ta w zbyt dużym stopniu opiera się na eksporcie aut, maszyn i innych trwałych dóbr, na których konsumentom i firmom łatwiej oszczędzać niż choćby na usługach.

Nie powinno więc dziwić, że w ostatnich trzech miesiącach 2008 r. niemiecki eksport, który zapewnia nad Renem jedną czwartą miejsc pracy, zniżkował o 7,3 proc. kwartał do kwartału. W ocenie Federalnego Urzędu Statystycznego z Wiesbaden, odjęło to 2 pkt proc. od stopy wzrostu PKB, przez co skurczył się on w tym okresie o 2,1 proc.

Pod pewnym względem nasz zachodni sąsiad popadł nawet w głębsze tarapaty niż Anglia i Japonia. Z perspektywy obywateli większe znaczenie niż dynamika PKB ma sytuacja na rynku pracy. Tymczasem stopa bezrobocia w Niemczech wzrosła już do 8 proc., podczas gdy w Anglii wynosi nieco ponad 6 proc., a w Japonii 4,1 proc.

[srodtytul]Zróżnicowane perspektywy[/srodtytul]

Kryzys uderzył w Wielką Brytanię z impetem huraganu, lecz równie szybko może Wyspy opuścić. Nawet wspomniany raport MFW zakłada, że w 2010 r. stopa wzrostu PKB będzie tam wyższa niż w wielu innych państwach Europy Zachodniej.

Przede wszystkim w podręcznikowy wręcz sposób rolę stabilizatora koniunktury odegrał kurs funta szterlinga. Od początku 2008 r. brytyjska waluta osłabiła się wobec dolara o ponad 28 proc., co już pomogło zredukować deficyt na rachunku obrotów bieżących. Nawet jeśli z powodu globalnego spowolnienia gospodarczego nie dojdzie do odbicia w brytyjskim eksporcie, marże zysków eksporterów pójdą w górę, a wzrost cen dóbr importowanych sprawi, że rodzimi producenci będą mogli zwiększyć udział w rynku.

Natomiast w Japonii mechanizm ten zadziałał z ogromnym opóźnieniem. Choć od jesieni 2008 r. gwałtownie nurkują wszystkie wskaźniki ekonomiczne, kurs jena w stosunku do dolara piął się, pogłębiając problemy eksporterów. Odwrócenie tego trendu nastąpiło dopiero w drugiej połowie stycznia, gdy jen był już o 27 proc. mocniejszy wobec dolara niż na początku 2008 r.

Od tego czasu japońska waluta uległa deprecjacji, lecz kurs nadal utrzymuje się na poziomie o około 15 proc. wyższym niż średnia z ostatniej dekady. Tymczasem ekonomiści banku Daiwa wyliczyli, że 10-proc. aprecjacja jena w ciągu trzech kolejnych lat odejmuje 0,27–0,63 pkt proc. od wzrostu japońskiego PKB.

Eksperci zidentyfikowali dwie zasadnicze przyczyny tej anomalii na rynku walutowym. Po pierwsze, wiązała się ona z zamykaniem przez inwestorów transakcji typu carry trade. Ponadto, w okresie zawirowań na rynkach finansowych jen tradycyjnie postrzegany jest jako bezpieczna waluta. Paradoksalnie więc Japonii zaszkodziła dobra reputacja.

Dodatkowo, ponieważ kryzys w Japonii i Niemczech związany jest z zapaścią w eksporcie, siłą rzeczy ich gospodarki zaczną się regenerować dopiero wtedy, gdy z kolan podniosą się inne kraje. Jest to zasadniczy powód, dla którego ekonomiści z powątpiewaniem patrzą na tegoroczne prognozy MFW dla tych państw. I tak w przypadku Kraju Kwitnącej Wiśni spodziewają się spadku PKB średnio o 5,5 proc. Prognozy dla Niemiec wskazują na spadek o 3 proc., choć główny ekonomista Deutsche Banku Norbert Walter straszył ostatnio, że niewykluczona jest zniżka o ponad 5 proc.

Komentarze
Wakacyjne uspokojenie
Komentarze
Popyt dopisuje
Komentarze
Inwestorzy nadal dopisują
Komentarze
Bitcoin z rekordami
Komentarze
Bitcoin znów pod szczytami
Komentarze
Zapachniało spóźnieniem