Ter­mi­nal LNG za­m­iast Bal­tic Pi­pe

Rozmowa z Bogdanem Pilchem, wiceprezesem zarządu i dyrektorem ds. rozwoju rynku gazu w Electrabel Polska z grupy GdF Suez

Aktualizacja: 07.03.2009 16:45 Publikacja: 07.03.2009 02:35

Ter­mi­nal LNG za­m­iast Bal­tic Pi­pe

Foto: GG Parkiet

[b]W Polsce każda ekipa rządząca rozumie pod pojęciem zapewnienia dywersyfikacji dostaw gazu coś innego. Jak, Pana zdaniem, powinno się definiować ten cel? [/b]

Dywersyfikacja dostaw gazu to nic innego, jak działania zmierzające do uzyskania surowca od różnych producentów i dostawców, za pomocą zróżnicowanej infrastruktury. W przypadku Polski chodzi o zapewnienie bezpiecznych dostaw gazu poprzez różne gazociągi międzysystemowe (połączenia z innymi krajami) i terminal LNG (będzie odbierał ciekły gaz ziemny dostarczany statkami) od kilku kontrahentów. Uważam, że dywersyfikacja niekoniecznie musi się wiązać z uzyskaniem dostaw od różnych producentów. Warto pamiętać, że ze względu na nasze położenie geograficzne jesteśmy w pewnym sensie „skazani” na import z kierunku wschodniego.

[b]Dlaczego do dziś nie udało nam się zdywersyfikować dostaw błękitnego paliwa?[/b]

Podstawowym problemem był brak ciągłości i konsekwencji związanej z kontynuacją działań w zakresie dywersyfikacji przez poszczególne ekipy rządowe i zbytnie upolitycznienie tego tematu. Często negowano i diametralnie zmieniano plany i osiągnięcia poprzedników. Za konsekwencje takich działań płacimy dzisiaj.

[b]Jakie były największe błędy?[/b]

Przede wszystkim zanegowanie kontraktu norweskiego i duńskiego z 2001 r. przez ekipę SLD. Wówczas pracowałem w Statoil i wiem, że mogliśmy uzyskać z Morza Północnego duże ilości gazu po cenach zbliżonych do cen gazu rosyjskiego. Nieprawdziwe są więc opinie na temat znaczącej różnicy w cenach gazu rosyjskiego i norweskiego. W ówczesnych uwarunkowaniach rynkowych ceny te niewiele się od siebie różniły. Moim zdaniem, nieprawdziwe są również opinie, że Norwegowie nie mieli dla nas surowca. Ze względu na niedojście do skutku umowy z Polską, gaz z pola Ormenlange, który miał być przeznaczony dla Polski, Norwegowie sprzedali Wielkiej Brytanii. Tymczasem gaz z planowanego pod dnem Bałtyku rurociągu mogli również odbierać Niemcy, Słowacy, Czesi, Węgrzy, a nawet rozważały to kraje nadbałtyckie.

Drugim, chyba nawet bardziej wymiernym i znaczącym błędem, za który płacimy do dziś, było renegocjowanie kontraktu jamalskiego z 2003 r., czyli międzyrządowej umowy zawartej pomiędzy Polską i Rosją. Wówczas doszło do 35-proc. zmniejszenia wolumenu odbieranego surowca z tzw. kontraktu jamalskiego oraz, co było może bardziej istotne, zgodzono się na zmianę punktów dostaw w ramach tej umowy. Poprzez renegocjacje tego kontraktu Rosjanie pozbyli się również m.in. problemu budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego, którym miał płynąć gaz z kierunku wschodniego do Polski i Niemiec.

[b]Co dziś należy zrobić, aby zapewnić bezpieczeństwo dostaw?[/b]

Przede wszystkim powinniśmy mieć konkurencyjny rynek gazu. Nie ma go, bo paradoksalnie ceny są zbyt niskie, więc konkurencja nie ma interesu, aby sprzedawać swój gaz w naszym kraju i skutecznie konkurować cenowo z PGNiG. Polska powinna w tym zakresie podjąć dobrze przemyślane i kompleksowe działania zmierzające do przynajmniej częściowego uwolnienia cen gazu (chodzi o ceny gazu krajowego, który jest znacząco tańszy od importowanego). Jednakże, do tego zagadnienia trzeba podejść ze szczególnym uwzględnieniem ochrony interesu odbiorców indywidualnych. Można sobie jednak wyobrazić, że w ciągu najbliższych kilku lat Polska będzie stopniowo urynkawiać ceny gazu krajowego, co mogłoby zaowocować pojawieniem się konkurencji.

Poza zbyt niskimi cenami, w tworzeniu rynku przeszkadzają obowiązujące regulacje, zwłaszcza dotyczące obowiązkowych rezerw w magazynach, oraz brak połączeń o odpowiedniej przepustowości z krajami Unii. Poprzednia ekipa rządząca twierdziła, że najpierw musimy zapewnić sobie dywersyfikację dostaw, a dopiero potem możemy mówić o liberalizacji rynku gazu w Polsce. W mojej opinii, ta koncepcja jest jednak zgubna, gdyż tak naprawdę oddala w czasie liberalizację rynku, a dla mnie liberalizacja to również większe bezpieczeństwo dostaw.

[b]Dlaczego? [/b]

Jeszcze w ubiegłym roku zakładano, że terminal LNG w Świnoujściu oraz gazociąg Baltic Pipe, którym ma docierać do Polski surowiec norweski, powstaną na przełomie 2011/2012 r. Dziś wiadomo już, że najwcześniej projekty te będą oddane do użytku w 2013/2014 r. Przesunięcie w czasie obu projektów powoduje nie tylko oddalenie perspektywy stworzenia rynku gazu, ale również zniechęca potencjalnych eksporterów do podpisywania umów na dostawy surowca do Polski.

Poza tym dużo lepsze byłoby traktowanie obu projektów jako przedsięwzięć komercyjnych, a nie strategicznych, czyli, jak przypuszczam, niekoniecznie uzasadnionych ekonomicznie. Moim zdaniem, przeniesienie budowy terminalu LNG i Baltic Pipe z Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa do państwowego Gaz-Systemu powoduje jednak, że zwyciężyła ta druga opcja.

[b]Kiedy pozyskamy LNG?[/b]

Przedstawiciele rządu zadeklarowali, że kontrakt będzie zawarty z Katarem do końca kwietnia. Nie można tego wykluczyć, chociaż wątpię, aby tak się stało.

[b]Dlaczego Pan wątpi?[/b]

Po pierwsze, budowa terminalu LNG może potrwać dłużej niż do 2013/2014 r., nawet przy założeniu, że do realizacji tego projektu powstanie specjalna specustawa, która uprości wiele procedur administracyjnych. Nie przyspieszy ona jednakże chociażby ważnych uzgodnień transgranicznych i środowiskowych, dotyczących budowy terminalu, nie wspominając o kontraktach komercyjno-handlowych (np. kontrakt na zakup LNG czy EPC, kontrakt na realizację inwestycji).

Tymczasem opóźnienia powodują, że potencjalni partnerzy nie spieszą się z zawarciem umowy na dostawy LNG. Po drugie, dziś bardzo trudno uzyskać kontrakt komercyjny na ciekły gaz. W tym przypadku należy podkreślić, że nie możemy pryncypialnie myśleć tylko i wyłącznie o samym kontrakcie, zapominając o jego aspekcie ekonomicznym i rynkowym (ceny importowe gazu, koszt transportu, popyt, ceny na rynku krajowym). Nie zapominajmy również, że kontrakt na zakup gazu będzie podpisywał PGNiG, a nie rząd. I wreszcie po trzecie, dużym utrudnieniem może być obecny kryzys światowy, którego jedną z głównych przesłanek jest podwyższona awersja do wszelkiego rodzaju ryzyka.

[b]A co z projektem Baltic Pipe?[/b]

Moim zdaniem, rząd powinien się zdecydować albo na terminal LNG, albo na wariant skandynawski (Skanled, gazociągi duńskie, Baltic Pipe). Baltic Pipe, który ma przesyłać 3 mld m sześc. surowca rocznie, to przedsięwzięcie nie do końca potrzebne i przemyślane. Przede wszystkim gaz norweski można przesyłać przez już istniejące sieci z Norwegii przez Niemcy do Polski. W mojej ocenie, koszt tego byłby podobny do przesyłania surowca przez gazociąg Skanled do Danii i stamtąd przez Baltic Pipe do naszego Wybrzeża. W ramach tego drugiego wariantu trzeba jednak dopiero wybudować rurociągi, co wiąże się nie tylko z dużymi kosztami, ale i wieloma niezależnymi od siebie czynnikami ryzyka.

[b]Dlaczego bardziej uzasadniony jest terminal LNG? [/b]

Ter­mi­nal w pierw­szym eta­pie ma za­pew­niać od­biór 2,5 mld m sześc. ga­zu rocz­nie, a do­ce­lo­wo na­wet do 7,5 mld m sześc. Im więk­sza je­go prze­pu­sto­wość, tym koszt jed­nost­ko­wy mniej­szy. To ozna­cza, że gdy­by­śmy się zde­cy­do­wa­li na ten pro­jekt i zre­zy­gno­wa­li z Bal­tic Pi­pe, to kosz­ty jed­nost­ko­we zwią­za­ne z im­por­tem ga­zu od ra­zu by­ły­by mniej­sze.

W do­bie ob­niża­ją­cych się cen su­row­ca, koszt je­go trans­por­tu po­now­nie sta­je się ważnym ele­men­tem w łań­cu­chu do­staw. Dru­gim ar­gu­men­tem jest peł­na kon­tro­la nad ko­lej­ny­mi eta­pa­mi in­we­sty­cji w za­leż­no­ści od po­trzeb ryn­ko­wych. Nie­za­leżnie od te­go na­le­ży za­uważyć, że dziś są roz­my­te prio­ry­te­ty do­ty­czą­ce obu pro­jek­tów, co, mo­im zda­niem, zna­czą­co utrud­nia PGNiG pod­pi­sa­nie kon­trak­tów han­dlo­wych na za­kup ga­zu. Istot­nym za­gad­nie­niem, jest rów­nież, to że, obie in­we­sty­cje wią­żą się z do­sta­wą du­żych ilo­ści su­row­ca w ten sam re­jon Pol­ski. Kom­plet­nie za­po­mi­na­my rów­nież o pla­no­wa­nej bu­do­wie ga­zo­cią­gu Nord Stre­am, któ­re­go lo­ka­li­za­cja jest prze­wi­dzia­na w tym sa­mym re­jo­nie. Je­go re­ali­za­cja, dia­me­tral­nie zmie­ni­ła­by uwa­run­ko­wa­nia ryn­ko­we w tym rejo­nie.

[b]Czy jest szansa na wcześniejsze uniezależnienie się Polski od dostaw ze Wschodu?[/b]

Terminal LNG i Baltic Pipe są projektami strategicznymi, ale, w mojej ocenie, jeśli powstaną, to nie prędzej niż w 2015 r. Wcześniej Polska może i powinna pozyskiwać gaz poprzez połączenia z systemami Niemiec, Czech i Słowacji. Sądzę, że pierwsze z nich powstaną za 2–3 lata. Pamiętajmy, że w tym przypadku wiele zależy też od sąsiadów Polski.

[b]Czy nic się nie da zrobić wcześniej w zakresie dywersyfikacji?[/b]

W okresie przejściowym jesteśmy skazani na Rosjan. Moim zdaniem, ze względu na obecne uwarunkowania infrastrukturalno-rynkowe powinniśmy podejść kompleksowo do uregulowania sprawy importu gazu z kierunku wschodniego. W tym celu należy renegocjować kontrakt jamalski, tak aby w jego ramach otrzymywać potrzebny nam gaz.

[b]Ile go potrzebujemy?[/b]

Ustalenie tego jest dziś najważniejszą sprawą. W tym celu w pierwszej kolejności musimy mieć wiarygodne prognozy zużycia gazu w Polsce. Następnie należałoby oszacować zasadność i realność poszczególnych projektów dywersyfikacyjnych, realistycznej, a nie życzeniowej prognozy krajowego wydobycia, i w wyniku tego uzyskalibyśmy w dużym przybliżeniu to, co nam brakuje i co powinniśmy zakontraktować od Rosjan.

[b]Ale Rosjanie chcą renegocjacji kontraktu jamalskiego, który obowiązuje do 2022 r.? [/b]

Wbrew pozorom, to nie taka odległa perspektywa. Dla przykładu, Francuzi i Włosi mają kontrakt do 2035 r. Poza tym bez renegocjacji kontraktu jamalskiego będzie trudno pozyskać brakujące dziś ilości gazu, a w tym przypadku stoimy pod ścianą wskutek braku połączeń międzysystemowych. Przy obecnych uwarunkowaniach, niezależnie od skuteczności w realizacji projektów dywersyfikacyjnych, PGNiG w średnioterminowej perspektywie nie ma innej możliwości, niż porozumieć się w tej sprawie z Rosjanami. W mojej opinii, żadne rozwiązanie problemu dodatkowych dostaw nie będzie możliwe bez ich zgody. I na koniec, nie zapominajmy o bolesnej i kosztownej lekcji z 2005 r.

[b]Jednym z elementów dywersyfikacji dostaw jest wydobycie krajowe. Ile Polska może pozyskiwać surowca z własnych złóż?[/b]

Na to zagadnienie patrzę w sposób zachowawczy. Przy obecnych uwarunkowaniach sądzę, że wydobycie krajowe ustabilizuje się na poziomie 4,5–5 mld m sześc. rocznie. Moim zdaniem, nie ma przesłanek do zbyt przesadnego optymizmu w tym względzie.

[b]Dziękuję za rozmowę.[/b]

Komentarze
Wakacyjne uspokojenie
Komentarze
Popyt dopisuje
Komentarze
Inwestorzy nadal dopisują
Komentarze
Bitcoin z rekordami
Komentarze
Bitcoin znów pod szczytami
Komentarze
Zapachniało spóźnieniem