Trudno szukać przyczyn spadku w danych makro. W gruncie rzeczy każda publikacja okazała się nieco lepsza od prognoz, a więc jeśli już to one mogły bykom pomóc. Jeśli już szukać rozczarowań, bo może takim rozczarowaniem była publikacja indeksu wskaźników wyprzedzających. O ile wartość bieżące okazała się nawet nieco wyższa od prognoz, to zapewne bolesne dla byków były rewizje danych za poprzednie miesiące. I tak, zamiast wzrostu w grudniu był spadek o 0,1 proc., a w styczniu skala zwyżki okazała się znacznie mniejsza wyniosła 0,1 proc. wobec wcześniej publikowanego +0,4 proc.
Indeks wskaźników wyprzedzających był jednym w argumentów za tym, że amerykańska gospodarka może najgorsze już mieć za sobą. Rewizje danych tego w pełni nie przekreślają, ale z pewnością ujmują optymistycznego znaczenia tej publikacji. Czy zatem indeks przestał być ważny? Niekoniecznie. Trzeba bowiem zdawać sobie sprawę z tego, co składa się na jego wartość i w jakim stopniu. Jaki już wiemy jednym z czynników wpływających ostatnio na poprawę indeksu była podaż pieniądza, która akurat w lutym nieco wyhamowała swój wzrost, co przełożyło się na mniejszy wpływ na sam indeks. Innym ważnym czynnikiem, który odebrał indeksowi 0,25 pkt. procentowego był spadek indeksu S&P500. Tak, sytuacja na rynku akcji jest także brana pod uwagę przy konstrukcji indeksu. Jak zatem zachowa się indeks w marcu? Podaż pieniądza ponownie będzie narastać, a na rynku akcji jest lepiej niż było w lutym. Zatem znowu można liczyć na poprawę indeksu w najbliższym czasie.
Dla nas te wszystkie informacje mają o tyle znaczenie, że nie przynoszą jednoznacznego przesłania z rynków zachodnich. Złoty się wczoraj osłabił, a rynek akcji lekko zwyżkował. Dziś, równie dobrze, może być na odwrót. Nie spodziewam się, by doszło dziś do przełomu. W związku z tym biorę się za robienie Marzanny, by było kogo jutro topić.