O jakości transakcji decyduje poziom wyjścia, a nie wejścia. Wejście jest dopiero początkiem drogi. Naraża kapitał na zmiany wartości, co może skutkować zyskiem lub stratą. Tą drugą jesteśmy w stanie jakoś zaplanować. Zysk pozostaje niewiadomą. Oczywiście pod warunkiem, że nie stosujemy zleceń take profit, które zamykają pozycja na zadanym wcześniej poziomie zysku.
Poddanie własnego kapitału na działania sił rynkowych wywołuje emocje, które trudno jest wyciszyć, ale którymi można na różne sposoby „zarządzać’. Te emocje są tym większe, im mniej pewna jest sytuacja. Obecna sytuacja jest szczególna. Technicznie rynek skłania się do wzrostu, ale towarzyszy temu spora fala wątpliwości. Mamy pełnię kryzysu. Spada produkcja, rośnie bezrobocie, plany ratunkowe w USA przyjmują monstrualne rozmiary, a i tak nie wiadomo, czy osiągną zakładane cele. Gdzie w takiej sytuacji jest miejsce na wzrost?
Optymiści sygnalizują pojawienie się szeregu publikacji, które mogą wskazywać na to, że o ile faktycznie z gospodarką globalną, a w szczególności amerykańską, jest źle, to może właśnie w tej chwili jest tak źle, że już gorzej nie będzie. A skoro nie będzie gorzej, to pewnie będzie lepiej. Tempo polepszania się nie musi oczywiście być duże. Może przeciągnąć się nawet na lata, ale też ostatnie wzrosty jeszcze nie koniecznie dyskontują to polepszenie, ale reagują na brak dalszego pogorszenia. Wzrosty cen można bowiem także uznać za skorygowanie zbyt pesymistycznych scenariuszy. Oczywiście rynek ma swoją specyfikę i lubi okresy przegięcia. Pewnie i w tym wypadku dojdzie do zbyt optymistycznych oczekiwań, które będą musiałyby być skorygowane. Jest wielce prawdopodobne, że aktualny wzrost cen będzie jeszcze znacznie skorygowany. Niezależnie, gdzie sam wzrost nas zaprowadzi. Ten wybuch radości i optymizmu jest zdecydowanie przedwczesny, ale nie przeszkadza to przecież wziąć w nim udział. Nie ma sensu się upierać na zachowanie rynku, jeśli zachowuje się on odmiennie od naszych oczekiwań. Jeśli komuś nie pasuje obecny optymizm, to niech pozostanie z boku, ale lepiej niech nie próbuje walczyć z siłami rynku, bo może się to źle skończyć. Jeśli ktoś spodziewa się, że ceny będą jednak spadać, to niech sobie poczekać na sygnał do takiego spadku. Na razie jesteśmy świeżo po sygnale do wzrostu cen.