Na wczorajszej sesji obie strony rynkowej batalii miały okazję do złapania przewagi. Obie strony swoich okazji nie wykorzystały. To tylko potwierdza, że istotność wczorajszych notowań nie była duża, a rynek zdaje się na coś czekać.

Sesja rozpoczęła się słabo. Reagowaliśmy na brak odbicia w USA, którego zapewne oczekiwano, kreśląc we wtorek optymistyczny koniec. Dzięki temu początkowemu osłabieniu ceny ponownie znalazły się w okolicy wsparcia. Do ataku podaży jednak nie doszło. Ceny nie zeszły pod poziom wtorkowego minimum. Wręcz przeciwnie - jeszcze przed południem pojawił się popyt, który w szybkim tempie podniósł ceny ponad wtorkowe maksimum. Wydawało się, że tym razem akcja popytu będzie bardziej składna od wtorkowej, dzięki czemu doszłoby do wyraźniejszej zwyżki cen. Wybicie nad wtorkowe maksimum można było bowiem uznać za uformowanie formacji podwójnego dna oraz wybicie z niej.

Ta okazja dla popytu nie została jednak wykorzystana. Wybicie okazało się niewypałem i ceny w drugiej części sesji spadły. Do testu poziomu wsparcia nie doszło, ale jest szansa, że wkrótce jednak dojdzie. Z istotnością wspomnianej formacji nie należało przesadzać, ale mogła ona być podstawą do wzrostu cen w okolice konsolidacji, z której wykresy wyszły dołem w ubiegłym tygodniu. Na więcej liczyć nie było można.

Przynajmniej nie w związku z formacją. Popyt pokazał, że nawet na ten ruch powrotny go nie stać, co może rodzić przypuszczenie, że jednak bliżej do wygranej na wsparciu ma podaż. Przełamanie tego wsparcia (przypomnę, że jest nim linia łącząca lokalne dołki z ostatniego półrocza) powinno prawdopodobnie przyspieszyć przecenę, a tym samym ewentualnym wzrostem cen byłby dopiero ruch powrotny do tej linii, która przyjęłaby obowiązki oporu.

Rynek zdaje się na coś czekać. Na co? Nie przypuszczam, by był to komunikat po posiedzeniu FOMC, bo niewielu oczekiwało jakichś wielkich zmian w jego treści. Być może jest to zaplanowana na piątek publikacja dynamiki amerykańskiego PKB w IV kwartale 2009 roku. No i nie należy zapominać o raporcie o stanie rynku pracy, który w przyszłym tygodniu może sporo namieszać, a sądząc po publikowanych prognozach, nie wszyscy biorą pod uwagę możliwość znacznej rewizji dotychczasowych publikacji. Na cokolwiek by rynek czekał, dla nas i tak najważniejsze jest wsparcie.