Ceny nie pokonały piątkowego szczytu, ani nie spadły poniżej piątkowego dołka. To plus niska aktywność sprawia, że wczorajszymi zmianami nie ma się co przejmować. Nie wnoszą one niczego nowego do obrazu sytuacji na rynku. Nadal zakładamy, że przewagę ma podaż. Ten wniosek mógłby być podważony przez wyjście cen nad poziom 2420 pkt, czyli okolic szczytu notowań z ostatniego czwartku, co byłoby tożsame z negacją ostatniej fali przeceny.
W związku z niewielkim znaczeniem wczorajszych zmian cen skupmy się na tym, co wczoraj było ciekawe – na danych makro. Po pierwsze, opublikowano spadek indeksu PMI liczonego dla polskiego przemysłu. Nie jest to żadna tragedia, ale może być to oznaka, że zbyt optymistyczne oczekiwania należy zrewidować. Należałoby się martwić, gdyby doszło do pogłębienie tego spadku. Obniżenie wskaźnika o 1,4 pkt jeszcze nie zwiastuje katastrofy.
Dane z USA są mieszane. Dynamika dochodów amerykańskich gospodarstw domowych okazała się nieco większa od prognoz, ale nie przełożyło się to na zmiany w wydatkach. Te rosły w tempie nieco mniejszym od prognoz, podnosząc po raz kolejny stopę oszczędności. Wydatki wprawdzie kolejny raz wzrosły, ale tempo wzrostu jest mniejsze (w ujęciu realnym) od dwóch poprzednich miesięcy, co może budzić obawy co do dynamiki PKB w I kwartale tego roku.
Z drugiej strony mamy dane dotyczące przemysłu. Tuż przed zakończeniem notowań pojawiła się wartość wskaźnika ISM liczonego dla sektora przemysłu. Jego wartość (58,4 proc.) była najwyższa od 2004 roku oraz wyższa od prognoz. Spoglądając na czynniki tego wzrostu, widać, że jest to wynik wyraźnej poprawy w produkcji. Tu ujawnia się wpływ wcześniejszego spadku stanu zapasów, które teraz są uzupełniane. Różnica między subindeksem zamówień a subindeksem zapasów nieco spadła, ale nadal jest na tyle duża, by sygnalizować wsparcie dla produkcji. Prognozy na ten kwartał zakładają wzrost wielkości zapasów.
W kontekście piątkowego raportu warto wspomnieć o wzroście subindeksu zatrudnienia, co może sugerować, że spadek ilości etatów w przemyśle w styczniu (mówimy tylko o tym miesiącu, bez uwzględniania rocznej rewizji) będzie niewielki i wyniesie tylko kilka tysięcy.