Mimo chwilowych prób wytrącenia rynku ze stanu równowagi, żadna ze stron rozgrywki nie zdołała doprowadzić do wybicia ze strefy konsolidacji, jaka została nakreślona już dzień wcześniej. Zdecydowanej zmianie sytuacji nie sprzyjały zresztą dane makro.
Po pierwsze, świeżych istotnych odczytów było wczoraj niewiele, a po drugie, te które się pojawiły, okazały się niemal idealnie zgodne z oczekiwaniami (inflacja PPI w strefie euro wyniosła w skali roku 2,9 proc., podczas gdy spodziewano się 3 proc., indeks zaś podpisanych umów kupna domów w USA urósł w grudniu o 1 proc., czyli tyle samo, ile oczekiwali analitycy).
Dziś danych makro będzie już nieco więcej (m. in. wskaźniki PMI dla sektora usług strefy euro oraz raport ADP), chociaż największego skoku aktywności na rynku futures można się spodziewać dopiero jutro i w piątek, kiedy poznamy wywołujące zazwyczaj spore emocje dane z amerykańskiego rynku pracy (m.in. liczbę wniosków o zasiłki dla bezrobotnych oraz zmianę zatrudnienia w sektorach pozarolniczych).
Jak zwykle trudne do przewidzenia są nie tylko same odczyty, ale też sposób reakcji inwestorów. Lepsze od oczekiwań dane mogą równie dobrze sprzyjać ruchowi w górę (bo potwierdzałyby poprawę koniunktury gospodarczej), jak i zamykaniu długich pozycji (bo wzrosłyby obawy przed zaostrzeniem polityki pieniężnej w USA).
Być może reakcja na dane pomoże jednak odpowiedzieć na pytanie o losy koniunktury na rynku kontraktów w horyzoncie średnioterminowym. Na razie od około tygodnia obserwujemy utratę impetu przez falę spadkową rozpoczętą w przedostatnim tygodniu stycznia i próbę "udeptania" twardego dna, które stanowiłoby bazę pod ruch w górę.