Podstawowym czynnikiem napędowym gospodarki ostatnich lat był popyt konsumpcyjny. Zwraca jednak uwagę słabnące tempo jego wzrostu. Potwierdzają to analizy Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej oceniające zmiany kształtowania się realnych dochodów do dyspozycji gospodarstw domowych – od czego zależy konsumpcja. Otóż o ile w latach 2006–2007 średnie roczne tempo wzrostu tych dochodów wynosiło 4,8 proc., o tyle w 2008 r. spadło do 3,3 proc., a w 2009 r. prawdopodobnie nie przekroczyło 1 proc.
Jeszcze gorsze są rokowania dla bieżącego roku. Nie jest wykluczone, że w wariancie optymistycznym wzrost dochodów realnych może nie przekroczyć 0,5 proc. Wynika to z negatywnych tendencji na rynku pracy. Po trwającym nieprzerwanie od 2005 r. wzroście przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w 2009 r. zmniejszyło się o 1,2 proc., a siła nabywcza wynagrodzeń była tylko o 1,1 proc. wyższa niż przed rokiem (w 2008 r. jej wzrost wyniósł 6,1 proc.). Nie bez znaczenia dla konsumpcji była też malejąca podaż kredytów z banków komercyjnych, które z jednej strony zaostrzyły kryteria ich przyznawania, z drugiej zaś konsumenci, wobec niepewności co do przyszłych dochodów oraz zatrudnienia, bardziej ostrożnie zaciągali pożyczki.
Impulsem podtrzymującym spożycie w kolejnym roku stała się waloryzacja rent i emerytur, oparta na wskaźniku inflacji powiększonym o 20 proc. realnego przyrostu płac w gospodarce narodowej. W 2009 r., podobnie jak rok wcześniej, siła nabywcza tych świadczeń zwiększyła się o ponad 4 proc. i na prawie taki wzrost możemy liczyć także w bieżącym roku.
Według założeń ustawy budżetowej na 2010 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw ma się zmniejszyć w skali roku o dalsze 1,1 proc., a nominalny wzrost wynagrodzeń – przy jednoprocentowej inflacji – sięgnie 2,4 proc. Na początku roku założenia te sprawdzają się wyłącznie odnośnie do zatrudnienia, które w okresie styczeń–luty było o 1,4 proc. niższe niż rok temu. Natomiast płace nominalne wzrosły w tym czasie tylko o 1,6 proc., a ich siła nabywcza – na skutek utrzymującego się wysokiego (3,2 proc.) wzrostu cen konsumpcyjnych – zmalała o 1,6 proc.
W następnych miesiącach można liczyć na obniżenie inflacji, ale nie będzie to wystarczające dla wydatniejszego wzrostu płac realnych, gdyż decyzje o podwyżkach wynagrodzeń firmy podejmują niechętnie. W realiach ostrej walki o rynek zbytu dążą one do minimalizacji kosztów osobowych, czemu sprzyja ograniczenie presji płacowej, w warunkach spadku popytu na pracę i wysokiego bezrobocia, którego stopa – według ustawy budżetowej – osiągnie w końcu bieżącego roku 12,8 proc. (w lutym br. – 13 proc.) i będzie najwyższa od trzech lat.