Komentarz poranny

Aktualizacja: 22.02.2017 19:37 Publikacja: 05.04.2007 08:34

Wczorajsza sesja w Stanach zakończyła się niewielkim wzrostem wartości

tamtejszych indeksów. W komentarzach wini się za to słabe dane

makroekonomiczne. Jest to zaskakujące, bo faktycznie dane nie były może

rewelacyjne, ale też nie były szczególnie złe. Poza tym niewielki wzrost

cen, to jednak wzrost. Zauważmy, że to już był kolejny dzień bez większej

korekty ostatniej zwyżki. Wydawało się, że może pojawi się ona tym razem,

ale końcówka sesji pokazała, że popyt na razie trzyma rękę na pulsie.

Takie zachowanie rynku można uznać za dobre. Inna sprawa, że wśród

wczorajszych danych najważniejszymi były te dotyczące rynku pracy, a te

akurat nie były złe. Ba, potwierdzały raczej, że piątkowy raport będzie

prawdopodobnie zbliżony do obecnych oczekiwań. Co więc miało tak

zaniepokoić graczy? Słabszą dynamikę wzrosty zamówień w przemyśle? Tak, z

pewnością jest to czynnik niepokojący. Kolejny sygnał, że przedsiębiorstwa

przemysłowe mają słabszy okres. Trzeba jednak pamiętać, że zamówienia w

przemyśle należą do tych zmiennych, które podlegają zwykle sporym

wahaniom, a zatem ich wiarygodność jako pojedynczego odczytu jest nieco

ograniczona.

Co innego ISM dla usług. Tu mieliśmy rzeczywiste rozczarowanie. To

najniższa wartość wskaźnika od 4 lat. Jest ono tym większe, że to właśnie

usługi uchodzą za parasol ochronny gospodarki. Gdy przemysł ma problem, co

przekłada się na spadek zatrudnienia to właśnie usługi to rekompensują

zwiększając zatrudnienie. Pokazał to choćby wczorajszy raport ADP, ale

przecież nie jest to sytuacja odosobniona. Słabszy odczyt ISM sam jeszcze

o niczym nie przesądza, ale warto się temu przyglądać. Może się bowiem

okazać, że tempo przyrostu miejsc pracy w sektorze usług spadnie, a to

może spowodować, że nie będzie miał kto kompensować spadku zatrudnienia w

przemyśle. Taka sytuacja szybko znalazłaby odzwierciedlenie w

publikowanych pierwszego piątku każdego miesiąca raportu o stanie rynku

pracy.

Tak czy inaczej, nie ma w tej chwili powodu do paniki. Owszem, jest się

czym martwić i warto śledzić kolejnej dane, ale trzeba też zdawać sobie

sprawę, że zagrożenie nie jest realne w tej chwili i trzeba szukać jego

ewentualnych potwierdzeń w innych miejscach. Wydaje się, że rynek

zareagował poprawnie.

FedEx wczoraj obniżył prognozę wyniku za I kw. 2007 r. ze względu na

spowolnienie gospodarcze. Nie ma takich spółek wiele, co do tej pory było

dla wszystkich pocieszające. Analitycy mają świadomość, że ten kwartał pod

względem wzrostu zysków będzie nieco gorszy od poprzednich, ale nie było

zbyt wielu ostrzeżeń o możliwych jeszcze słabszych wynikach. Gdyby te

zaczęły się pojawiać, sytuacja zrobiłaby się trudna. Na razie mamy ciszę,

a FedEx jest raczej wyjątkiem, co nie znaczy, że mamy go ignorować.

Zwłaszcza w odniesieniu do przyszłych kwartałów.

Fakt, że do tej pory nie było poważniejszej korekty sprzyja bykom. Także

naszym. Sygnałów, które mogą nam dziś pomóc było wczoraj więcej. Nieźle

zachowywały się rynki wchodzące Ameryki Południowej. Słabszy jen

zdecydowanie im pomaga. Podobnie jak potencjalnie może pomóc nam. Wreszcie

złoty się umacnia, czyli mamy wsparcie ze strony rynku walutowego.

Z ciekawszych informacji dotyczących rynku, jakie ukazały się wczoraj

warto chyba wspomnieć o tryumfalnym tonie pokonania kapitalizacją

amerykańskich rynków akcji przez rynki europejskie. Przyznam, że takie

porównania nieco śmieszą i wydają się skutkiem jakiego kompleksu wobec

pozycji Ameryki. Kiedyś takim przykładem była sławetna strategia

lizbońska, która miała sprawić, że w cudowny sposób gospodarka europejska odnotowania informacją jest utrzymanie się napływu środków do

funduszy inwestycyjnych. Do Pioneera wpłynęło prawie 2 mld złotych, Arka

zaabsorbowała 1,5 mld, a ING 1 mld złotych. Jak w takiej sytuacji ma

spadać. Kiedyś to się skończy i będzie boleć. Na razie wszyscy są

szczęśliwi i napawają się napływającymi informacjami. Dotyczącymi polskiej

gospodarki oczywiście. Zdaniem minister Kalaty w marcu bezrobocie spadło

do 14,4%. Czy się cieszyć? Owszem, ale z uwagą. Rynek pracy robi się

rozgrzany i zacznie cisnąć na wysokość płac i ceny. Dziś M. Pietrewicz

zasygnalizował, że nie widzi potrzeby podnoszenie stóp w I połowie roku.

Po ostatnich wypowiedziach członków rady wydaje się, że nie musi widzieć.

Stopy prawdopodobnie i tak wzrosną na najbliższym posiedzeniu.

Co więc można powiedzieć o dzisiejszej sesji? Zaczniemy w okolicy

wczorajszego zamknięcia, albo nieco wyżej. Przyznam, że nie oczekuję dziś

śmiałych akcji tuż przed przerwą świąteczną. Sesja prawdopodobnie będzie

spokojna, a nie jest wykluczony niewielki spadek cen. Ponowny atak na

szczyty właśnie dziś byłaby zaskakujący. Po pierwsze mamy przed sobą

czynnik niepewności w postaci jutrzejszego raportu o stanie rynku pracy w

USA, a po drugie wczorajsze fiasko wyjścia ponad poprzedni szczyt dziś

raczej onieśmieli popyt. Aktywność nie będzie wysoka i tu ewentualnie może

tkwić szansa dla funduszy. Pytanie tylko, po co? Jeśli rynek zostanie

podniesiony przy niewielkim obrocie to i tak wiarygodność tego ruchu nie

będzie zbyt duża. Najlepiej będzie jak spokojnie przeczekamy to sesję, a

na dobre zabierzemy się do handlu już po Świętach. W trakcie dnia poznamy

liczbę nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych oraz decyzję Banku

Anglii co do wysokości stóp procentowych. Tu oczekiwania są mieszane. BoE

lubi czasem zaskoczyć i w związku z tym rynek dopuszcza możliwość, że

podwyżka stóp może nastąpią już dziś. Stąd m.in. ostatnie umocnienie się

funta.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów