W tym tygodniu opadają już bowiem emocje po raporcie amerykańskiego Departamentu Rolnictwa (USDA) opublikowanym podczas ostatniej sesji poprzedniego tygodnia.
Co takiego wydarzyło się w piątek, że ceny kukurydzy tak gwałtownie poszybowały w górę? Otóż w kwartalnym raporcie dotyczącym zapasów zbóż USDA podał, że na koniec sezonu 2011/2012 (a więc na dzień 1 września br.) zapasy kukurydzy w USA znalazły się na poziomie 988 mln buszli. Zejście poziomu zapasów poniżej miliarda buszli było na rynku sporym zaskoczeniem zważywszy na fakt, że jeszcze trzy tygodnie wcześniej, w swoim comiesięcznym raporcie z 12 września, departament oszacował wielkość zapasów na 1181 mln buszli. Podana w miniony piątek liczba była więc o ponad 16 proc. mniejsza – co stawia pod znakiem zapytania wiarygodność danych przekazywanych przez USDA.
To już bowiem nie pierwszy raz, kiedy dokładność obliczeń departamentu jest podawana w wątpliwość. We wrześniu 2010 r. USDA w kwartalnym raporcie oszacował zapasy na ilość o 20 proc. większą niż to podawane było we wcześniejszym comiesięcznym raporcie. Dwa lata temu taka rozbieżność danych wywołała silną korektę spadkową, jednak trwała ona zaledwie kilka dni – później cena kukurydzy kontynuowała wzrosty. Tym razem inwestorzy jeszcze szybciej nabrali dystansu do danych Departamentu Rolnictwa.