Każda spółka wchodząca na GPW kreśli przed inwestorami wspaniałe perspektywy. Zapewnia też o swojej otwartości względem szeroko rozumianego rynku. Po debiucie czar pryska, a komunikacja z reguły ogranicza się do ... publikowania obowiązkowych raportów. Natomiast inwestorzy, analitycy i media traktowani są jako zło konieczne.
„Po co mamy się teraz starać, przecież spółka zebrała już kasę. Jak będziemy chcieli znów zrobić jakąś emisję, to wtedy zaczniemy się promować" – tym tropem idą myśli przedstawicieli spółek. Jeśli dodatkowo dana spółka ma jakieś problemy, to jedno jest pewne – inwestor dowie się o nich jako ostatni. Niektóre zarządy wręcz do perfekcji opanowały sztukę ignorowania trudnych pytań, lub nawet oburzania się na osoby, które je zadają. Jako dziennikarze stykamy się z tym na co dzień.
Czytaj i komentuj na blogu
Szkoda, że spółki nie widzą, że taka strategia - na dłuższą metę - jest błędna i niebezpieczna. Kiepska komunikacja z rynkiem odstrasza inwestorów i analityków, a na tym cierpi płynność i wycena akcji. „No tak, ale jeśli spółka ma problemy, to chyba lepiej jeśli mówi się o nich jak najmniej" – powiedział mi kiedyś jeden z inwestorów. Nic bardziej mylnego. Problemy wyjdą na jaw – prędzej, czy później. Im szybciej rynek się o nich dowie, tym lepiej dla wszystkich. Mniej bolesny jest przecież upadek z niskiej wysokości. Poza tym jeśli spółka raz zawiedzie inwestorów - rynek już jej nie zaufa. Abstrahując zatem od czynnika etycznego, dobra komunikacja spółce się po prostu opłaci, bo np. łatwiej jej będzie pozyskać pieniądze w razie kolejnej emisji.
„To tylko teoria" - ktoś mógłby rzec. Otóż nie. Badania które przeprowadziło Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych wskazują, że inwestorzy są gotowi więcej płacić za dobrze komunikujące się spółki, a praktyka pokazuje, że faktycznie tak jest.
Zauważmy jeszcze jedną rzecz: gdzie szuka informacji inwestor, jeśli spółka ich skąpi? Między innymi na różnego rodzaju forach. Stwierdzenie, że ciężko jest tam znaleźć rzetelne wiadomości – to banał. Co więcej, bazując na takich wieściach można stać się elementem szeroko zakrojonej manipulacji. I nie chodzi tu o jakąś teorię spiskową, ale o podszywanie się pod inwestorów na forach przez przedstawicieli agencji PR. To, że taki proceder w Polsce kwitnie, a tzw. „zlecenia na fora" są na porządku dziennym, było w branży tajemnicą poliszynela. „Parkiet" opisał ją jako pierwszy. Zatem czytając wpis jakiegoś „inwestora", miejmy świadomość, że może za nim stać wynajęta osoba, której zadaniem jest podbić kurs danej spółki, bądź zaszkodzić jej konkurencji. Brzmi niewiarygodnie? A jednak prawdziwe. Niestety.