Rynek od początku nie wierzył w rzekomo lekkie dostosowanie poziomu kosztu pieniądza przy pierwszej obniżce, upatrując w tej decyzji obietnicy kontynuacji luzowania. Silny rynek pracy, niskie bezrobocie i ogólnie dość dobre dane makroekonomiczne nie są powodem do dalszego luzowania polityki pieniężnej w USA. Można się więc pokusić o stwierdzenie, że Fed przestraszył się odwrócenia krzywej rentowności i mimo braku twardych dowodów na pogorszenie klimatu w gospodarce postanowił prewencyjnie interweniować. Czas pokaże, na ile skuteczna jest moc sprawcza tego kluczowego banku centralnego. Niezależnie od tego, jaki jest faktyczny wpływ Fedu na odwleczenie nieuniknionego, musi on sprawiać pozory, że robi wszystko, żeby potencjalny kryzys zażegnać. W końcu rynkiem rządzą w dużej mierze nastroje, a na razie inwestorzy nie są przekonani co do stabilności globalnej sytuacji gospodarczej. Nadal nad rynkami wisi widmo brexitu i wojny handlowej. Rentowność obligacji amerykańskich wzrosła co prawda od sierpniowego lokalnego dołka (ok. 1,5 proc.), jednak nadal utrzymuje się na poziomach sugerujących duży poziom niepewności co do perspektyw globalnej gospodarki – ok. 1,8 proc. Nie lepiej wygląda sytuacja w Europie, której główny koń pociągowy łapie powoli zadyszkę. Niemieckie dziesięciolatki również cechują się obecnie nieco wyższą rentownością, ale nadal poniżej osi zera (-0,4 proc.). ¶