Na rynkach długu, przy pewnym poziomie agregacji, trudno znaleźć aktywa, które przyniosły w ub.r. nominalne straty. Uwagę zwraca przede wszystkim zawężanie spreadów kredytowych – najmocniejsze oczywiście w przypadku obligacji korporacyjnych. Indeks wysokodochodowych papierów amerykańskich wzrósł w 2020 o 7,11 proc., zaś obligacji o ratingu inwestycyjnym o prawie 10 proc.! W Europie było to nieco ponad 2 proc. Przekraczające 5 proc. zyski przyniosły indeksy obligacji rynków wschodzących, przy czym połowa pojawiła się po „Pfizer day". Zyskom z „Risk on" nie towarzyszył jednak wzrost rentowności na rynkach bazowych. Wręcz przeciwnie, odnotowały one w porównaniu z końcem 2019 r. kilkupunktowe spadki, jeżeli przyglądamy się dziesięcioletniemu punktowi na krzywych dochodowości. To oczywiście efekt aktywności banków centralnych, które neutralizowały dodatkową podaż wynikającą z rosnących deficytów fiskalnych, nie wypuszczając stóp na rynkach obligacji z relatywnie wąskiego przedziału wahań. Wydaje się, że centralnym scenariuszem na 2021 r. jest kontynuacja trendów z ostatnich dwóch miesięcy 2020 r. Wychodzenie z dołka będzie wspierało rynki ryzykownych aktywów, zwłaszcza że zerowe stopy będą nadal zmuszały kapitał do poszukiwania dodatnich zwrotów. Dla rynków długu przełomem stanie się dopiero powrót inflacji, który wymusi wzrost rentowności na długim końcu krzywych rentowności.