Za nami udane I półrocze na rynkach, ale coraz częściej słychać, że jeśli chodzi o II półrocze, to ono nie będzie już tak łatwe. Zgadza się pan z tą opinią?
Patrząc na to, jak w I półroczu zachowywały się rynki, to taka teza jest uprawniona. Mieliśmy do czynienia bowiem z dziwną hossą. Rynek mierzony indeksem S&P 500 rósł, a po drodze pobite zostały liczne rekordy. Patrząc jednak na wskaźniki mierzące szerokość rynku, czyli partycypację spółek we wzrostach, to ona jest niekorzystna. To nie jest typowa, zdrowa hossa. Ona jest skoncentrowana wokół wąskiej grupy spółek. To oczywiście każe sobie zadać pytanie, czy nastąpi poszerzenie hossy i jej demokratyzacja i tym samym także jej kontynuacja, czy też należy spodziewać się znaczącej korekty, bo spółki napędzające wzrosty mają jednak z czego spadać? Myśląc o II półroczu, trzeba mieć na uwadze tez „technikalia”, ale również i fundamenty. Tutaj widzę odrobinę pozytywnych informacji. Rynek mierzony samym indeksem nie jest dzisiaj atrakcyjnie wyceniany. Z drugiej jednak strony mamy też w indeksie S&P 500 całą rzeszę spółek, dla których wyceny są już całkiem przyzwoite. Jeśli popatrzymy zaś na indeks małych spółek to tutaj można mówić, że jest nawet tanio. Dysproporcja w wycenach wynika oczywiście z tego, co raportowały największe amerykańskie spółki, a co działo się w przypadku innych firm, gdzie nie było wzrostów? Mój delikatny optymizm opieram zaś na tym, że wyniki za II kwartał będą tymi, w których spółki spoza największych z grona big techów pokażą dodatnią dynamikę zysków, a jednocześnie te największe spółki będą miały pierwszy kwartał ze spadającą dynamiką zysków. II półrocze nie będzie więc łatwe, ale będą okazje do tego, by osiągnąć interesujące stopy zwrotu.
W ubiegłym tygodniu mieliśmy do czynienia z ciekawą sytuacją na Wall Street. Po niższych odczytach inflacji, które powinny wspierać indeksy, widzieliśmy jednak spadek S&P 500 czy też Nasdaq. Na drugim biegunie był Russell 2000, który zyskiwał na wartości. Można to traktować jako sygnał rynkowego zwrotu w kierunku mniejszych firm?
Myślę, że tak. Obserwujemy ekstremalną słabość małych spółek od przełomu marca i kwietnia i wypatrujemy momentu zwrotnego i czynnika, który mógłby wyzwolić tkwiącą tam wartość. Do tej pory fundamentalnie ten zwrot nie był uzasadniony, ale rynki dyskontują przyszłość. Jeżeli więc sprawdzą się prognozy mówiące o tym, że teraz będziemy mieli pierwsze, po dłuższym czasie, lepsze wyniki mniejszych firm, to myślę, że to będzie właśnie jeden z takich czynników, który może zapoczątkować rotację ze spółek, które do tej pory były faworyzowane przez inwestorów na rzecz szerszego rynku. Obserwuję zachowanie indeksu S&P 500 ważonego kapitalizacją i indeksu S&P 500, gdzie każda spółka ma równą wagę. O ile standardowy indeks S&P 500 systematycznie ustanawia nowe rekordy, o tyle ten drugi dopiero w poniedziałek był blisko szczytu z 28 marca. Dopóki jednak nic złego nie dzieje się w przypadku tego indeksu, to hossa trwa i liczę, że wraz z poprawą sytuacji fundamentalnej będzie ona kontynuowana.