Giełdy na całym świecie biją w tym roku swoje historyczne rekordy. W 14 z 20 wiodących gospodarek świata indeksy są na historycznie najwyższych poziomach. Indeks S&P 500, flagowy wskaźnik USA, od początku roku pobił już własny rekord 24 razy, a przez ostatnie 311 sesji nie spadał więcej niż 2 proc. w ciągu jednego dnia – co według Bloomberga jest najdłuższą passą od 2018 r. Ale co ten rekord wszech czasów oznacza dla inwestorów? Czy już nadszedł czas na szykowanie się na nadchodzącą korektę?
Patrząc na historię indeksu S&P 500, który reprezentuje 60 proc. światowego rynku akcji, okazuje się, że nie ma to tak naprawdę znaczenia. Z badania przeprowadzonego przez RBC Bank, a więc największy bank inwestycyjny w Kanadzie, wynika, że nowe maksima są zjawiskiem dość powszechnym: „Wzrosty na rynkach nie są wcale aż tak rzadkie jak się ludziom wydaje. Często są one wynikiem ciągłego wzrostu gospodarki oraz wzrostu zysków przedsiębiorstw, co może przynieść dobre wyniki dla inwestorów długoterminowych”. Według ich analiz od 1950 r. do marca 2024 r. indeks S&P 500 ustanowił 1248 nowych maksimów, średnio nieco ponad 16 razy w roku.
RBC Bank zauważa, że w miarę jak rynki zbliżają się do najwyższych poziomów w historii, wielu inwestorów odczuwa pewne obawy przed inwestowaniem nowych środków i niektórzy decydują się na trzymanie gotówki i wyczekiwanie na moment korekty. Jednakże w większości przypadków znacząca korekta tak naprawdę w ogóle nie nadchodzi, co wzbudza wśród inwestorów jedynie poczucie niedosytu z powodu niezrealizowanego zwrotu z inwestycji. Według RBC szczyty na giełdzie nie są absolutnie żadnym powodem do wycofywania się z akcji. Według nich „ludzie uważają, że jest to najgorszy czas na inwestowanie, ale jeśli inwestowałbyś jedynie na historycznych maksimach, twoje zyski byłyby zbliżone do średniej rocznej stopy zwrotu z indeksu S&P 500 w ciągu jednego roku, trzech lat i pięciu lat (odpowiednio 11,2 proc. vs. 12,6 proc., 10,9 proc. vs. 11,59 proc. i 10,39 proc. vs. 11,39 proc.)”. Podkreślają, że dane te są prawdziwe również wtedy, kiedy weźmiemy pod uwagę czarny poniedziałek w 1987 r. (spadek o 22,69 proc. w ciągu jednego dnia) oraz spadki podczas bańki internetowej dot.com w 2000 r. i podczas kryzysu subprime w 2008 r., które obniżyły indeks S&P o 50 proc.
Dane RBC odnosiły się do szczególnie długiego okresu pomiędzy 1950 r. a marcem 2024 r. Jeśli jednak zawęzimy zakres testu, jak zrobił to bank JPMorgan, wyniki będą jeszcze lepsze. Według ich danych od 1988 r. inwestowanie w okresach szczytowych jest w rzeczywistości bardziej opłacalne, przynosząc w porównaniu z inwestowaniem w pozostałe dni średni zwrot na poziomie 14,6 proc. w porównaniu z 11,7 proc w okresie jednego roku. Natomiast patrząc na trzy lata, skumulowany zwrot wynosił ponad 50 proc., a w okresie pięciu lat było to odpowiednio 79 proc. wobec nieco ponad 71 proc.
Nie bez powodu ekonomiści i firmy inwestycyjne powtarzają znane powiedzenie, że nie warto próbować trafiać w dołek na rynku. Ci, którzy czekają na korektę, po której rynki ponownie wzrosną, mogą się rozczarować zbyt długim czekaniem i możliwością przegapienia gwałtownych zwyżek. Najnowszym tego przykładem jest kwiecień tego roku, który został nawet okrzyknięty „czerwonym” miesiącem na rynkach po spadku indeksu S&P 500 o prawie 4 proc. Jednakże od początku maja indeksy zaczęły ponownie rosnąć i w ciągu pierwszych dwóch tygodni S&P 500 wzrósł o 5,3 proc., a Nasdaq zyskał 6,3 proc.