- Jak wyglądały początki Pańskiej kariery giełdowej? - Gdy zaczynałem grać na giełdzie, mieszkałem w bardzo odległym zakątku Australii. Do najbliższych sąsiadów miałem 80 km. Tak więc moje pierwsze transakcje przeprowadzałem nie mając bezpośredniego dostępu do rynku ani do tego, co się na nim działo. Musiałem polegać wyłącznie na informacjach o cenach akcji, które następnie analizowałem. Wydawało mi się, że dzięki temu jestem w stanie zorientować się w sytuacji. Dzięki temu mogłem zrozumieć tłum i przewidzieć, jak się on zachowa w przyszłości. To właśnie podstawa taktyki dokonywania transakcji.
Na tym odludziu miałem również ograniczony dostęp do książek. W jakimś sensie musiałem więc na nowo "wynaleźć koło". Sam dochodziłem do wiedzy, którą już ktoś znacznie wcześniej opisał. Jednak dzięki temu udało mi się dogłębnie poznać prawa rządzące rynkiem i przyczyny, które za nimi stoją.
Tak jak wszyscy zaczynałem jako inwestor, a nie spekulant. Korzystając z najlepszych dostępnych rad, kupiłem akcje spółki wydobywającej złoto. "Udało" mi się to zrobić po cenie najwyższej od 10 lat. Później trzymałem te papiery przez kolejnych 10 lat i ich kurs nigdy nie dotarł do mojej ceny zakupu. Trzymam je zresztą do dziś, ponieważ przypominają mi, dlaczego postanowiłem zostać traderem, a nie inwestorem długoterminowym.
- Obecnie sytuacja wygląda już chyba nieco inaczej... - W końcu zacząłem aktywnie spekulować. Wyniki miałem niezłe. Zacząłem od 2000 dolarów australijskich, a po kilku latach zyski z moich inwestycji były na tyle wysokie, że wystarczały na utrzymanie. Nie musiałem już wykonywać żadnej innej pracy. Zostałem zawodowym prywatnym inwestorem. Obecnie inwestowanie nadal jest głównym źródłem moich przychodów. Sporo także piszę, przede wszystkim książki, artykuły i inne edukacyjne materiały związane z grą na giełdzie.
- Czy stosuje Pan te same techniki inwestycyjne co w przeszłości? - Teraz moja strategia inwestycyjna jest inna niż przed laty. Gdy rynki zmieniają się, inwestorzy muszą się do nich dostosować, aby wykorzystywać pojawiające się okazje do zarobienia pieniędzy. Australijski rynek akcji i futures jest znacznie mniejszy od amerykańskiego. Jednak rozmiary rynku nie są najważniejszym czynnikiem, chyba że angażujemy miliony dolarów w każdą transakcję. Wielu ludzi utrzymuje się z gry na giełdzie. W końcu naszym zadaniem - jako prywatnych traderów i indywidualnych inwestorów - jest zarabianie pieniędzy.