Jak każdy inwestor, tak i student, aby grać na giełdzie, musi korzystać z usług domu maklerskiego. Brać studencka nie dysponuje przeważnie pokaźnymi zasobami gotówki. Aby ewentualne zyski nie zostały "zjedzone" przez prowizje, warto prześledzić oferty brokerów.
Student, który chce spróbować swoich sił jako inwestor giełdowy, musi korzystać z usług pośrednika, jakim są domy maklerskie. Analizując oferty krajowych brokerów, nie znajdzie, niestety, zbyt wiele dla siebie. Nie oznacza to, że domy maklerskie nie życzą sobie drobnych inwestorów - studentów. Przewidziane są dla nich pewne zniżki czy zwolnienia z opłat. Z reguły oferowane są jednak tylko przez kilka pierwszych miesięcy, a stałe oferty, takie jak umowa "Żak" Beskidzkiego Domu Maklerskiego są niestety rzadkością.
Aby otworzyć własny rachunek inwestycyjny, nie potrzeba dysponować ogromną ilością pieniędzy. Większość biur maklerskich nie stawia wymogu minimalnej wpłaty. Jednak oferty niektórych, w tym DM BOŚ (minimalna kwota to 5 tys. zł) są dla większości studentów niedostępne.
Wysokość pobieranych prowizji stanowi jeden z głównych aspektów, którym trzeba się kierować przy wyborze biura maklerskiego. Otwarcie rachunku inwestycyjnego wiąże się z opłatami za jego prowadzenie, które również należy wziąć pod uwagę. Sama aktywacja konta najczęściej jest bezpłatna.
Przed dokonaniem końcowego wyboru student powinien zastanowić się nad sposobem składania zleceń, z którego będzie korzystał. Zwykle domy maklerskie mają do dyspozycji klika rozwiązań. Oprócz osobiście składanych dyspozycji, studenta na pewno zainteresuje możliwość kontaktowania się z biurem za pośrednictwem telefonu, faksu czy internetu. Zdecydowanie najtańszym rozwiązaniem jest to ostatnie. Prowizje internetowe są niższe niż w pozostałych przypadkach. Aktywacja tej usługi może wiązać się z dodatkową opłatą bądź kaucją za wypożyczenie generatora haseł (tokena).