1. W długim okresie rynek akcji rośnie
Ktoś, kto zakłada, że akcje będą trwale taniały i nie będą dobrą długoterminową inwestycją, gra przeciwko historii. Nawet jeśli jako punkt wyjścia złośliwie przyjmiemy szczyt indeksu S&P500 (wówczas jeszcze S&P90) poprzedzający największy w historii krach z lat 1929-1932, to i tak okaże się, że od tego czasu indeks urósł dotąd 57-krotnie. Z kolei od dołka z 1932 r. wartość S&P powiększyła się 340-krotnie!
No dobrze, ale akcje są ryzykowne, bo po drodze do tych bajecznych zysków zdarzały się przecież poważne załamania, czego najlepszym dowodem są ostatnie lata – powiedzą sceptycy. Trudno się z tym nie zgodzić, ale faktem jest również to, że ryzyko maleje wraz z wydłużaniem horyzontu inwestycyjnego. Przykładowo, jeśli ktoś zachęcony wcześniejszą przeceną zainwestował w akcje w końcu października 2008 r., to przez kolejne cztery miesiące patrzył, jak S&P500 spada dalej o blisko 30 proc. Po roku ów śmiałek był już jednak prawie 10 proc. na plusie, po dwóch latach około 20 proc., po trzech około 30 proc., a po czterech ponad 40 proc.
A jak jest na warszawskiej giełdzie? Co prawda jej historia jest śmiesznie krótka w porównaniu z Wall Street, ale i tutaj sprawdza się założenie mówiące o długoterminowej zwyżce. Pomijając nawet „kosmiczną" hossę z pierwszych lat funkcjonowania GPW i wyznaczając punkt startowy dla obliczeń na początek 1995 r., okazuje się, że WIG urósł do tej pory sześciokrotnie. Jakże łatwo zapomnieć o tych faktach pod wpływem codziennego szumu informacyjnego...
2. Giełda rośnie, bo rośnie gospodarka, a ogół spółek się rozwija
Ktoś, kto twierdzi, że zwyżka notowań amerykańskich akcji trwająca z przerwami od czterech lat sprawiła, że zerwała się więź łącząca giełdę z gospodarką USA, jest, lekko mówiąc, w błędzie. Łatwo uświadomić to sobie, patrząc na wykresy. Wiadomo, że fundamentem wycen spółek są generowane przez nie zyski, których część wypłacana jest w namacalnej postaci dywidend. Co dzieje się z zyskami amerykańskich korporacji? Otóż w minionym roku średni ważony zysk na akcję firm z S&P500 ustanowił nowy historyczny rekord. To samo dotyczy dywidend, które poradziły sobie ze szczytem z 2007 r. W tym kontekście nowe szczyty indeksów giełdowych przestają wydawać się tak irracjonalne, jak chcieliby wieczni pesymiści.
Podczas gdy zyski firm są fundamentem dla akcji, to fundamentem dla zysków korporacji jest amerykańska gospodarka. Nominalna wartość PKB w USA przekroczyła szczyt sprzed kryzysu finansowego w 2008 r. już dwa lata później i od tego czasu znów systematycznie bije rekordy, mimo że co chwila mówi się o groźbie recesji. To samo w Polsce – nasz PKB mimo zmiennego tempa wzrostu cały czas, z kwartału na kwartał, pęcznieje w ujęciu nie tylko nominalnym, ale i realnym, i poprawia historyczne rekordy.