Temat akcji pracowniczych potrafi budzić wiele emocji i prowokować gorące dyskusje. Z jednej strony można je bowiem traktować jako formę docenienia czy nawet rodzaj dodatkowego wynagrodzenia pracowników. Z drugiej zaś ich posiadacze stają przed poważnym dylematem: co zrobić z akcjami? Jest on o tyle istotny, że często dotyka osób, które z rynkiem kapitałowym niewiele mają do czynienia, a i na wprowadzenie do obrotu giełdowego samych akcji trzeba czasami długo poczekać.
– Akcje pracownicze miały być m.in. narzędziem do zaangażowania pracowników, jako współwłaścicieli spółki i zbliżenia interesów akcjonariuszy z pracownikami. Powodzenie idei akcji pracowniczych sprawdza się przy spełnieniu kilku warunków, takich jak: płynny rynek wyceny akcji, faktyczne zaangażowanie pracowników jako akcjonariuszy, znajomość zasad funkcjonowania rynku kapitałowego czy wzrost wartości spółki – mówi Sobiesław Kozłowski, koordynator ds. analiz giełdowych w DM Raiffeisen Bank Polska.
– Akcje pracownicze tak naprawdę są takimi samymi instrumentami jak normalne akcje. Jedyną różnicą jest właściwie tylko to, że przyznawane są one pracownikom związanym z konkretną firmą. Szacuję, że w Polsce akcje pracownicze może posiadać około 100 tys. osób – mówi Damian Patrowicz, współwłaściciel Novej Giełdy.
Akcje pracownicze mogą być przyznawane pracownikom bezpłatnie albo na preferencyjnych warunkach. Z tą drugą formą mieliśmy do czynienia chociażby przy największym ubiegłorocznym IPO. Uprawnieni pracownicy firmy Play Communications mogli wziąć udział w publicznej ofercie, a cena dla nich została ustalona na 30,6 zł. Pozostali inwestorzy na papiery operatora zapisywali się, płacąc po 36 zł. Warto jednak zwrócić uwagę, że na pracowników Play Communications nałożono roczny zakaz sprzedaży akcji, co jest dosyć częstą praktyką w przypadku papierów pracowniczych. Nie jest to jednak też standard. Przykładem może być Energa. Jej pracownicy walorami mogli obracać już podczas debiutanckiej sesji. Pojawiły się nawet głosy, że to oni przyłożyli rękę do tego, że debiut Energi na GPW nie wypadł zbyt okazale (akcje na pierwszej sesji potaniały o ponad 5 proc.).
– Oczywiście właściciele akcji pracowniczych stają przed dylematem, co zrobić z walorami – czy sprzedawać je, kiedy tylko pojawią się w obrocie, czy trzymać dłużej. Przed jeszcze większym dylematem stają natomiast osoby, które posiadają akcje pracownicze, które nie są w obrocie giełdowym – zwraca uwagę Patrowicz. Tym bardziej że tego typu sytuacje wcale nie są czymś niespotykanym. Do czynienia mieliśmy z tym chociażby w przypadku spółki PZU. Akcjami pracowniczymi obracano na długo przed debiutem firmy na GPW.