Z bankowości elektronicznej korzysta 34,6 mln osób, z mobilnej ponad 10,5 mln i użytkowników z roku na rok przybywa. Aplikacje mobilne są wygodne, ale trzeba pamiętać, że z ich używaniem wiąże się znacznie większe ryzyko ataku hakerskiego niż wtedy, gdy korzystamy z laptopów i komputerów stacjonarnych. Tymczasem bankujący za pośrednictwem smartfona znacznie mniej dbają o bezpieczeństwo niż użytkownicy komputerów. I niestety w razie kradzieży często sami są sobie winni.
Związek Banków Polskich podkreśla, że najbardziej zaawansowane systemy bezpieczeństwa nie będą efektywne, jeśli użytkownicy internetu i nowoczesnych usług bankowych nie będą przestrzegać podstawowych zasad. Największym błędem korzystających z bankowości internetowej i mobilnej jest tworzenie prostych haseł do kont i rzadkie ich zmienianie. Poza tym często nie instalujemy programów antywirusowych lub instalujemy takie, do których link dostaliśmy w SMS. Kolejne błędy to korzystanie z otwartych sieci Wi-Fi czy brak limitów na dzienne transakcje wykonane z urządzeń mobilnych. Niejednokrotnie wpadamy w pułapkę, dlatego że odpowiadamy na przygotowane przez oszustów komunikaty np. o konieczności zainstalowania nowej aplikacji, podania informacji na temat rachunku, sprawdzenia i potwierdzenia płatności; takie komunikaty udają bankowe.
Uwaga na płatności...
Banki wciąż apelują o czujność przy płatnościach. W grudniu ubiegłego roku mBank radził uważać podczas zakupów na portalach ogłoszeniowych lub w sklepach internetowych: „cyberprzestępcy mogą wysyłać fałszywy link do płatności za zakupy lub kuriera. W ten sposób mogą próbować przejąć twoje dane do logowania do serwisu transakcyjnego lub wyłudzić hasła SMS". Podobne ostrzeżenia wysłały również inne banki: Alior, Citi Handlowy i Raiffeisen Polbank.
Atakowani są nie tylko kupujący, ale i sprzedający. Zainteresowany zakupem chce zapłacić przelewem, dostaje więc numer rachunku. Złodziej, podszywając się pod bank, wysyła informację o zaksięgowaniu szybkiej płatności. Prosi o zalogowanie się do banku i potwierdzenie operacji. Dla wygody do e-maila dołącza link do rzekomego serwisu transakcyjnego. Gdy podamy login i hasło, dane te zostają przechwycone.
O masowo rozsyłanych tego typu e-mailach uprzedzał również PKO BP. W tym przypadku załącznik udający plik tekstowy był złośliwym oprogramowaniem. Jego otwarcie skutkowało kradzieżą danych. Do hakera trafiał login i hasło do rachunku bankowego. Z kolei Credit Agricole ostrzegał, że oszuści nakłaniają do otwarcia załącznika, grożąc, że w przeciwnym razie dojdzie do blokady konta.