Alfred Adamiec: dzisiaj nie opłaca się nie ryzykować

#PROSTOzPARKIETU. - Wróciła wyższa zmienność, a to oznacza okazje inwestycyjne - uważa Alfred Adamiec, zarządzający aktywami w Niezależnym Domu Maklerskim

Publikacja: 29.09.2020 17:42

Przemysław Tychmanowicz rozmawiał w Parkiet TV z Alfredem Adamcem, zarządzającym aktywami w Niezależ

Przemysław Tychmanowicz rozmawiał w Parkiet TV z Alfredem Adamcem, zarządzającym aktywami w Niezależnym Domu Maklerskim.

Foto: parkiet.com

Dzisiaj nie opłaca się nie ryzykowaćOstatni raz rozmawialiśmy na początku marca, czyli jeszcze przed największym uderzeniem koronawirusa w rynki. Wtedy mówił pan, że nieprędko zobaczymy „dwójkę" z przodu w przypadku WIG20. I faktycznie od tamtego czasu indeks nawet na moment nie zbliżył się do 2000 pkt. Dzisiaj jest pan większym optymistą czy jednak ta „dwójka" nadal pozostaje w sferze marzeń?

Wygląda jednak na to, że nadal to jest sfera marzeń. Przez pół roku faktycznie nie wróciliśmy powyżej 2000 pkt, natomiast widać, że nasz rynek radzi sobie gorzej od rynków na zachodzie Europy, nie wspominając już o amerykańskim. Nie za bardzo widać powody fundamentalne czy też innego rodzaju, żebyśmy mieli wrócić do wzrostu. Oczywiście niekoniecznie musi to oznaczać kolejną falę przeceny, jaką oglądaliśmy w marcu. Wydaje się, że to w najbliższym czasie się nie zdarzy. Tak jak jednak wspomniałem, fundamenty są słabe. Co ważne, dotyczy to nie tylko Polski. To także problem Europy i całego świata. Pytaniem na dzisiaj jest, kiedy wrócimy do długoterminowego trendu wzrostowego w gospodarce. To nie będzie ten rok. Bardziej trzeba się zastanawiać czy będzie to rok 2021 czy 2022.

Mówi pan o gospodarce, ale ta nie przeszkodziła indeksom amerykańskim wejść na nowe szczyty, kiedy już opadł pierwszy kurz po koronawirusie. Czy one mają jakiekolwiek uzasadnienie?

One miały uzasadnienie dla krótkoterminowych spekulantów. Rynek się rozruszał, więc jeśli ktoś inwestował i jeszcze używał dźwigni finansowej, to faktycznie mógł na tym sporo skorzystać. Patrząc na rynek amerykański, wskaźniki i na historię, to oczywiście jest drogo. Odpadł nam natomiast jeden z istotnych czynników pobudzających wcześniej hossę. Mam tu na myśli skup akcji własnych w celu umorzenia. W ciągu ostatnich kilku lat na ten cel przeznaczono biliony dolarów. Teraz tego firmy już nie robią. Obecnie wydaje się, że jedynym racjonalnym powodem wzrostu na rynku akcji byłoby przeniesienie pieniędzy z rynku obligacji, które dają bardzo niskie zyski, właśnie na rynek akcji. To jednak by oznaczało, że ktoś obligacje będzie sprzedawał, a to przyczyni się też do spadku wycen wielu funduszy, szczególnie tych teoretycznie bardziej bezpiecznych. W takiej sytuacji można oczekiwać, że banki centralne do nieprzytomności będą drukować pieniądze. Kiedy jednak brakuje płynności to i banki centralne nie pomagają, co zresztą widzieliśmy w marcu. To powinno być dla uczestników rynku sygnałem ostrzegawczym. W ciągu kilku tygodniu z rynków finansowych wyparowało bowiem tyle pieniędzy, ile zostało wygenerowane przez bank centralny przez trzy lata. Przecena na rynku obligacji oznaczałaby, że drukarki pracują na darmo. Można się więc obawiać czarnego scenariusza. Gdyby się okazało, że banki centralne nie panują już nad rzeczywistością i dalszy dodruk pieniędzy nie wystarcza do zapewnienia odpowiedniej płynności i stabilności na rynku finansowym, mogłoby dojść do paniki i sytuacja stałaby się naprawdę bardzo poważna. Jest to jednak bardzo czarny scenariusz i myślę, że na razie możemy go odłożyć na przyszłość. Banki centralne zorientowały się, że mogą wygenerować większą inflację, która będzie pogłębiała nierówności społeczne w wielu krajach. Fed już dał do zrozumienia, że piłeczka jest teraz po stronie polityki fiskalnej, a tutaj też nie widać rozwiązań, które miałyby szybko przynieść poprawę.

Programy wsparcia jednak już funkcjonują...

Samo rozrzucanie pieniędzy nie pomaga, bo są to pieniądze, które tylko w części są przeznaczane na konsumpcję. W tej chwili mamy zagrożenie zmianą nastawienia ludzi do przyszłości. Są większe obawy, część pieniędzy jest odkładana, wśród tych, którzy oczywiście mogą. Ci, którzy nie mają tego komfortu, oczywiście wydają pieniądze, ale na najpilniejsze potrzeby. Z drugiej strony obawiam się, i to już widać w gospodarce amerykańskiej i europejskiej, że zostaną zarzucone inwestycje długoterminowe, które mają polepszać sytuację. Jest więc pilnowanie tego, aby tak krwawiąca rana gospodarcza z marca nie zrobiła się większa. Nie bez przyczyny mówią o krwawieniu. Bez echa przeszło bowiem stanowisko trzech naukowców, którzy wypowiadali się na konferencji Jackson Hole. Powiedzieli oni, że pandemia spowoduje na tyle trwałe osłabienie wzrostu gospodarczego, że odrobienie tego będzie trwało cztery dekady, a jednym z powodów będzie „bliznowacenie" pewnych urazów psychicznych. Chodzi o zmianę nastawienia ludzi. Większą uwagę będą zwracali na bezpieczeństwo zdrowotne, finansowe itp., przez co ograniczona zostanie konsumpcja. Wydatki konsumpcyjne będą spadały, a one były przecież motorem wzrostu kończącej się dekady.

To raczej pesymistyczny scenariusz dla gospodarki, rynków finansowych. Czy jest to więc czas bezpiecznych aktywów?

Na rynek wróciła zmienność, co bardzo sprzyja spekulantom krótkoterminowym, ale też i średnio terminowym inwestorom, którzy mają dostęp do instrumentów pozwalających zarabiać przy różnych tendencjach rynkowych. Obecnie sytuacja jest taka, że nie opłaca się nie podejmować ryzyka. Trzeba je jednak podejmować w sposób bardzo racjonalny, z chłodną głową, mając wcześniej przygotowaną strategię, co z kolei staje się bardzo trudne dla ludzi, którzy nie mają doświadczenia. Stąd też mój apel: znowu jest czas nauki inwestowania na giełdzie. Prawdopodobnie przez najbliższe kilka, może kilkanaście lat giełda paradoksalnie może być dobrym miejscem do zarabiania pieniędzy. Trzeba jednak zdobyć odpowiednie doświadczenie. W Polsce też zapewne będziemy mieli podwyższoną zmienność, tylko też trzeba stworzyć warunki do tego, by opłacało się inwestować. Są to potencjalne pieniądze, które mogą bardzo pomóc giełdzie i rynkowi kapitałowemu.

Inwestycje
Tomasz Bursa, OPTI TFI: WIG ma szanse na rekord, nawet na 100 tys. pkt.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Nasz rynek pozostaje atrakcyjny, ale...
Inwestycje
GPW i rajd św. Mikołaja. Czy to może się udać?
Inwestycje
Co dalej z WIG20? Czy zbliża się moment korekty spadkowej?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Ropa naftowa szuka pretekstu do ruchu w górę
Inwestycje
O tym huczy cała Wall Street. Jak Saylor zahipnotyzował inwestorów?