To głównie efekt dobrej sytuacji na rynku pracy. Dzięki wsparciu państwa nie doszło do zwolnień. Z kolei lockdowny sprawiły, że ograniczyliśmy wydatki na usługi, nie chodziliśmy do restauracji, klubów fitness, nie wyjeżdżaliśmy na wakacje. Jak wynika z raportu rocznego IZFiA, wciąż najwięcej oszczędności, ponad 1 bln zł, trzymamy w bankach i SKOK-ach. Co ciekawe, w 2020 r. wartość ulokowanych tam pieniędzy wzrosła (o 11 proc.), choć realne oprocentowanie (po uwzględnieniu podatku i inflacji) jest mocno ujemne. Zmieniła się jedynie struktura depozytów. Zmalało znaczenie lokat terminowych. Coraz częściej oszczędności trzymamy po prostu na kontach osobistych. I w gotówce. Jej udział w oszczędnościach Polaków wzrósł w ubiegłym roku do 17,2 proc., z 14 proc. na koniec 2019 r.
W całej strukturze oszczędności udział krajowych funduszy inwestycyjnych jest stosunkowo niewielki, sięga ok. 8 proc. Dla depozytów bankowych wskaźnik ten wynosi 56,3 proc., dla akcji notowanych na giełdzie – 4,5 proc. dla obligacji oszczędnościowych 2,3 proc. Widać zatem, że fundusze wybieramy częściej niż na przykład bezpośrednie inwestycje na giełdzie, ale względnie rzadko, biorąc pod uwagę ogromne możliwości inwestycyjne, jakie dają. Słyszymy, że ktoś rekomenduje zakup akcji amerykańskich firm, bo prognozy dla tamtejszej gospodarki są świetne. Inni radzą postawić na spółki technologiczne, jeszcze inni na surowce. Wydaje się, że to pomysły niedostępne dla przeciętnego inwestora. Nieprawda. Dzięki funduszom wszystkie są w zasięgu ręki.