Zdaniem prezesa IDM, głównym problemem jest brak w przypadku spółek korzystających z crowdfundingu udziałowego obwarowań i ograniczeń podobnych do tych, do jakich dostosować muszą się spółki z NewConnect czy z rynku głównego. Jego zdaniem rodzi to ryzyko nadużyć. Dodatkowo potencjalne problemy na rynku crowdinvestingu mogą rzutować na reputację całego rynku kapitałowego.
Nierówne reguły gry
– Crowdfunding udziałowy jest jednym z elementów finansowania społecznego i jako taki stanowi marginalny fragment rynku. Jest to bardzo mała nisza, która prawdopodobnie stanowi dobry punkt startowy dla wybranych małych firm potrzebujących początkowego finansowania. Nie uważam, że może stać się „game changerem" na rynku. Co więcej, z powodu braku obwarowań i ograniczeń, jakie są na rynku regulowanym, ryzyko oszustw jest spore. Rynek crowdfundingu to pewnego rodzaju arbitraż regulacyjny. Kiedy mała spółka wchodzi na tradycyjny, regulowany rynek, to istnieje duża liczba przepisów, którym musi się podporządkować. W przypadku crowdinvestingu nie ma zaś prawie wcale odpowiedzialności i są dość niskie bariery regulacyjne. Powinny być tutaj równe reguły gry – wyjaśnia „Parkietowi" prezes IDM Waldemar Markiewicz.
Jak podkreśla, wszelkie obwarowania mają na celu przede wszystkim ochronę inwestorów. O przestrzeganie tych przepisów, np. regulacji MAR, trudno jednak już na rynku alternatywnym. To może sugerować, że rzeczywiste przestrzeganie przepisów przez emitentów crowdinwestycyjnych będzie trudne. – Już na rynku NewConnect, który jest skierowany właśnie do mniejszych, rozwijających się podmiotów, mamy wyzwania związane z nadzorem i egzekwowaniem przepisów mniej rygorystycznych niż w przypadku głównego rynku. Tymczasem w przypadku crowdfundingu udziałowego regulacje i ograniczenia byłyby jeszcze skromniejsze, co rodzi jeszcze poważniejsze ryzyko nadużyć. A to wszystko może odbić się nie tylko na reputacji tego rynku, ale i całego rynku kapitałowego – uzupełnia Markiewicz.
Nadchodzą poważne zmiany
Zdaniem brokerów i ekspertów z rynku start-upów crowdfunding ma znaczący potencjał rozwoju, w którego uwolnieniu pomoże nadchodząca ustawa, dzięki której m.in. inwestorzy będą mogli sprzedawać akcje w ramach tablicy ogłoszeń, zwiększy się limit emisji do 5 mln euro i pojawi się możliwość pozyskiwania funduszy w innych krajach. Stosunkowo nowa metoda finansowania nie zyska jednak popularności bez udanych giełdowych debiutów spółek, które wyrosły z crowdinvestingu. – W Polsce wartość rynku crowdfundingu (zarówno udziałowego, jak i charytatywnego) oszacowano w 2021 r. – na około 1,2 mld zł. Z tego punktu widzenia obecnie to faktycznie wielkości marginalne, nieporównywalne z obrotami na warszawskiej GPW. Uważam jednak, że nie ma prostego połączenia między rynkiem regulowanym i inwestowaniem w spółki notowane na GPW a inwestowaniem społecznościowym w podmioty poza rynkiem publicznym. Nie należy łączyć tych dwóch zagadnień w jedno. Te rynki mogą funkcjonować równolegle, mając odmienne oceny i zasady funkcjonowania. Forma społecznościowego inwestowania wydaje się być popularna w szczególności wśród młodego pokolenia, dlatego nie możemy przechodzić obok niej obojętnie. Jako przedstawiciele rynku kapitałowego powinniśmy zadbać o odpowiednie uregulowanie i edukację, tak aby zabezpieczyć interesy inwestorów – twierdzi Mariusz Kiełczykowski, dyrektor do spraw klienta indywidualnego w BM Banku Pekao. – Silnikiem wzrostu tego rynku będą historie sukcesu i ciekawe, przemawiające do wyobraźni projekty. Jednolite regulacje europejskie na pewno pomogą unifikować rynek, a kontrola na poziomie krajowym wpłynie na jego transparentność w Polsce – dodaje Tomasz Kowalczyk, partner w spółce doradczej Rebels Valley.