Prezes Wilbo Leszek Stypułkowski twierdzi, że do końca lipca powinny zapaść decyzje w sprawie przejęcia dwóch konkurentów. Chodzi o spółki, których roczne przychody przekraczają 50 mln zł. – Dzięki tym zakupom weszlibyśmy w segment marynat – mówi szef Wilbo. Zaznacza jednak, że nie jest przesądzone, czy do transakcji dojdzie. – Oczekiwania właścicieli wciąż są wygórowane –ocenia.
Spółką działającą w segmencie marynat, której obroty przekraczają 50 mln zł, jest giełdowe Seko. Prezes Stypułkowski podkreśla jednak, że to nie tę firmę Wilbo chce przejąć.
[srodtytul]Szykuje się duży skup[/srodtytul]
Jak wskazuje prezes Wilbo, na sfinansowanie przejęć spółka mogłaby wyemitować akcje. Najpierw jednak chce skupić z rynku część niedowartościowanych – w opinii zarządu – walorów. Zamierza przeznaczyć na ten cel cały ubiegłoroczny zarobek (około 4,3 mln zł) plus 5 mln zł z kapitału zapasowego. – Uważamy, że spółka jest mocno niedowartościowana. Skupilibyśmy akcje po np. 2,2 zł. Potem umorzylibyśmy je, a następnie zrobili emisję skierowaną do partnera po cenie wyższej, w okolicach 4 zł – wyjaśnia.
Największymi udziałowcami Wilbo są Waldemar Wilandt oraz Dariusz Bobiński. W sumie kontrolują 42,3 proc. walorów, które upoważniają do ponad 67 proc. głosów na WZA. O zamiarze skupowania akcji spółka poinformowała 5 czerwca. Od tego czasu jej kurs idzie w górę. W środę na zamknięciu sesji wyniósł 2,27 zł, po wzroście o 4,1 proc. Gdyby Wilbo kupowało walory po aktualnej cenie rynkowej, mogłoby przejąć około 4 mln sztuk. To aż 42 proc. akcji, będących w wolnym obrocie. Zgodę na operację musi wyrazić jeszcze zwołane na 16 czerwca walne zgromadzenie. Skup potrwa maksymalnie do 16 czerwca 2011 roku.