Wyniosły one wówczas ok. 199,2 mln zł. Indykpol zakończył trzeci kwartał 2009 r. na plusie. W ubiegłym roku zanotował prawie 3,8 mln zł straty netto.
Zarząd Indykpolu spodziewa się znacznej poprawy tegorocznego zysku operacyjnego. – Istnieje szansa, że będzie on wysoki, być może nawet wyższy niż w 2007 roku – zapowiada Kulikowski. Dwa lata temu zysk z działalności operacyjnej Indykpolu wyniósł ok. 27,3 mln zł.
W Indykpolu podkreślają, że pomaga im duży popyt na drób, a szczególnie mięso indycze. – W połowie roku jego podaż była nawet zbyt niska, aby w pełni zaspokoić popyt. Jesteśmy odporni na ten problem, ponieważ posiadamy własną bazą, która w 20 proc. zaspokaja potrzeby surowcowe – wyjaśnia Piotr Kulikowski. Tymczasem firmy, które specjalizują się w produkcji i przetwórstwie kurczaków, z niepokojem patrzą na to, co od sierpnia dzieje się na polskim rynku drobiarskim. – Sezonowy spadek cen jest w tym roku głębszy niż zazwyczaj. Obecnie producenci sprzedają tuszki kurczaków po ok. 5 zł za kilogram, na granicy opłacalności. W połowie tego roku ich ceny sięgały nawet 8 zł za kilogram. Jeżeli taka sytuacja się utrzyma, może mieć to niekorzystny wpływ na tegoroczne wyniki branży – mówi Konrad Pazgan, wiceprezes Konspolu.
Zdaniem Rajmunda Paczkowskiego, prezesa Sadrobu, można się spodziewać, że pomimo nieudanej końcówki roku wyniki branży będą w tym roku lepsze niż w 2008 r. Jest to możliwe, ponieważ z powodu ptasiej grypy ubiegły rok był dla branży tragiczny. – Przyczyną obecnego spadku cen jest nadprodukcja mięsa drobiowego – tłumaczy prezes Sadrobu. W sierpniu 2009 r. produkcja mięsa była w Polsce o 6 proc. wyższa niż przed rokiem. Rekordowo wysoka była także liczba piskląt przeznaczonych do hodowli. Wyniosła 59 mln sztuk i była o ok. 20 proc. wyższa niż na początku roku. – Wyhodowane z nich brojlery trafiają już na rynek – mówi Paczkowski.
W I połowie 2009 r. polskie firmy sprzedały za granicę o ok. 6 proc. mięsa więcej niż przed rokiem. – Coraz większą konkurencją dla polskich produktów są towary m.in. z Brazylii, Chin czy Tajlandii. To, na ile będziemy w stanie z nimi rywalizować, będzie zależało od kursu złotego – mówi Pazgan.