– Spieszymy się, bo zależy nam na jak najszybszym pozyskaniu kapitału – mówi Rafał Czupryński, prezes Orła.
Przyznaje, że w najbliższym czasie zamierza jeszcze podpisać umowę dotyczącą gwarantowania emisji. Nie zdradza, na jakich warunkach. Zarząd mysłakowickiej spółki chce pozyskać 5,6 mln zł ze sprzedaży walorów. Papiery mają być oferowane po cenie równej wartości nominalnej, czyli 3,4 zł. W piątek rynek wyceniał walory na 1,8 zł, po 14,3 proc. spadku.
Zdaniem szefa Orła pozyskanie 5,6 mln zł z emisji umożliwi kontynuację działalności firmy, pozwoli na wdrożenie nowego wyrobu i co najważniejsze zasili kapitał obrotowy. Według Orlińskiego spółka w tym roku może uzyskać około 20 mln zł przychodów, pod warunkiem że będzie mieć środki na zakup surowców. Na co najmniej tyle zarząd szacuje potencjał nowych oraz dotychczasowych klientów firmy. – Mamy dobre wyroby i odbiorców na nie, ale musimy odmawiać realizacji zleceń, bo nie mamy pieniędzy na zakup surowców – twierdzi Czupryński.
Przyznaje, że obecnie spółka, mimo że nie jest już zadłużona (w 2009 r. spłaciła większość wierzycieli, w tym swoimi akcjami), to z powodu kosztów restrukturyzacji oraz właśnie dokonanego oddłużenia nie ma wystarczających pieniędzy, aby produkować tyle, żeby jej działalność była rentowna. – Nasze roczne stałe koszty wynoszą około 8 mln zł. Żeby je pokryć, musimy sprzedawać za co najmniej 16 mln zł – podkreśla Czupryński.
Dodaje, że obecna sytuacja finansowa przedsiębiorstwa nie daje szans na osiągnięcie takiego poziomu przychodów. Po dziewięciu miesiącach 2009 r. Orzeł miał 6,2 mln zł obrotów i 7,1 mln zł straty netto. Czupryński przyznaje, że stara się pozyskać pieniądze jeszcze przed sfinalizowaniem oferty. Pod gwarancję emisji zamierza zaciągnąć 1 mln zł kredytu pomostowego. – To wystarczy na bieżącą działalność. Z każdego złotego wydanego na surowiec wraca do firmy po przetworzeniu 2–2,5 zł – twierdzi Czupryński.