– Żadne z negocjacji nie są mocno zaawansowane – zaznacza prezes Bakallandu Marian Owerko.

Giełdowa spółka rozważa dwie opcje. Pierwsza to zakup firmy o rocznych obrotach rzędu 50 mln zł, która będzie miała wysoką rentowność. Drugie rozwiązanie to przejęcie podmiotu o niższej zyskowności, ale o wyższych obrotach. Takich, które zawierałyby się w przedziale 100 – 150 mln zł. Tymczasem Bakalland pokazał bardzo dobre wyniki za III kwartał roku obrotowego 2009/2010 r. (kończy się 30 czerwca). Według wstępnych szacunków grupa zarobiła na czysto od 4,25 mln zł do 4,5 mln zł. To ośmiokrotnie więcej niż rok wcześniej. Obroty znalazły się w przedziale 52 – 55,5 mln zł. To oznacza wzrost na poziomie 14 – 21 proc.

Poprawa wyników to zasługa m.in. skupienia się na sprzedaży produktów o wyższej rentowności. Pozytywny wpływ miało również lepsze wykorzystanie fabryk oraz umocnienie się złotego. – Perspektywy na kolejne kwartały są korzystne. Spodziewamy się dalszego wzrostu rynku – mówi szef Bakallandu. Podtrzymał też wcześniejsze deklaracje, dotyczące wypłaty dywidendy. Doprecyzował, że może ona sięgnąć jednej trzeciej skonsolidowanego zysku.

Giełdowa spółka zamierza umocnić się na pozycji lidera rynku handlu bakaliami. – Teraz wartościowo mamy 23 proc. udziałów – mówi Owerko. Dodaje, że ilościowo Bakalland też ma pierwsze miejsce. Z tym nie zgadza się giełdowy konkurent Bakallandu, Helio. Spółka informuje, że pod względem wolumenu sprzedaży (według danych GfK Polonia) to ona zajmuje pierwszą pozycję. Zarząd Bakallandu twierdzi, że Helio nie jest nawet wiceliderem.