Jest to widoczne szczególnie w segmencie fast foodów. Amerykański gigant McDonald's ma już 293 lokale. W ubiegłym roku jego sieć powiększyła się o 21 punktów. To plan minimum na ten rok. Znacznie bardziej ekspansywne plany ma giełdowy AmRest, który na koniec lipca miał w Polsce 269 lokali. Największa jest sieć KFC (155 punktów), a za nią Pizza Hut (58). Spółka ma w portfelu również marki Burger King i Starbucks. W tym roku zamierza otworzyć w regionie w sumie ok. 90 restauracji. Dane sprzedażowe pokazują, że w czasie dekoniunktury popyt wyraźnie przesuwa się w kierunku tańszej, fastfoodowej oferty. Dlatego zdaniem analityków, gdyby Polskie Jadło rzeczywiście zdecydowało się na budowanie „polskiego McDonald's", taki koncept mógłby się okazać sukcesem. Pozostaje jednak pytanie, czy spółka byłaby w stanie wygospodarować odpowiednią ilość gotówki, by zrealizować zapowiadane inwestycje. Na razie bowiem ma tylko dziewięć placówek. – Jeżeli nowy koncept Polskiego Jadła miałby wyglądać podobnie do amerykańskiego konkurenta (dobre lokalizacje, obsługa zmotoryzowanych klientów czy place zabaw dla dzieci), to musiałby się liczyć z kosztem otwarcia pojedynczej placówki liczonej w milionach złotych – zwraca uwagę Jarosław Frontczak, analityk handlu detalicznego firmy badawczej PMR. Szacuje ona, że rynek gastronomiczny ma wartość 18,3 mld zł. W ostatnich dwóch latach przeżywał stagnację. W 2012 r. może wzrosnąć o ponad 4 proc. Ten wzrost jednak w mniejszej części będzie wynikiem ożywienia w branży, a przede wszystkim zasługą Euro 2012.
W branży gastronomicznej bardzo popularną formą prowadzenia działalności jest franczyza. Korzystają z niej największe sieci, takie jak McDonald's czy giełdowy Sfinks. AmRest licencji nie udziela, ponieważ sam jest franczyzobiorcą. Według danych Akademii Rozwoju Systemów Sieciowych w 2011 r. na polskim rynku przybyło łącznie ponad 200 franczyzowych lokali gastronomicznych. Polskie Jadło również zamierza rozwijać swój biznes w tym modelu.