Drobni akcjonariusze bardzo krytycznie oceniają propozycję litewskiego funduszu NDX Energija, który w wezwaniu oferował 1,03 zł za akcję Mispolu. Udało mu się skupić mniej niż 134 tys. papierów, wobec planowanych ponad 6 mln. Teraz bezpośrednio i pośrednio ma ok. 67 proc. kapitału. Akcje Mispolu są notowane w systemie jednolitym. W piątek na drugim fixingu zdrożały o 7,8 proc., do 1,11 zł.
SII: warto przyjść na walne
Ponad 5 proc. akcji Mispolu ma jeszcze Marek Jutkiewicz. Kilka dni temu na łamach „Parkietu" zapowiadał, że swojego pakietu po takiej cenie nie sprzeda. Jego zdaniem akcje są warte znacznie więcej.
– Niski kurs Mispolu jest wyjątkowo dyskomfortową sytuacją dla akcjonariuszy – mówi Jarosław Dzierżanowski reprezentujący Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Podkreśla, że zgodnie z przepisami wzywający ma obowiązek ogłosić wezwanie po średniej cenie rynkowej z 6 wcześniejszych miesięcy. – Ustalona w ten sposób cena akcji istotnie odbiega od ich wartości księgowej (na koniec września 2012 r. wynosiła 4,27 zł – red.) – przyznaje. Do propozycji Litwinów negatywnie odniósł się też zarząd Mispolu.
Akcjonariusze, którzy nie chcą sprzedać akcji po zaoferowanej cenie, powinni zadbać, aby pozostały one w obrocie giełdowym. – Cel ten mogą osiągnąć jedynie uczestnicząc w najbliższym walnym zgromadzeniu. Do podjęcia uchwały w sprawie zniesienia dematerializacji akcji potrzebnych jest 4/5 głosów oddanych w obecności akcjonariuszy reprezentujących przynajmniej połowę kapitału zakładowego – mówi Dzierżanowski. Wystarczy zatem 20 proc. głosów przeciw, aby akcje Mispolu pozostały notowane na giełdzie.
Kolejne wezwanie?
Litwini nie odpowiedzieli na nasze pytanie, czy zamierzają zaoferować akcjonariuszom wyższą cenę. Co na ten temat sądzą analitycy?