Mniejsza odwiedzialność niektórych salonów odzieżowych i obuwniczych na początku tego roku i jednocześnie coraz dynamiczniej rozwijające się sklepy internetowe skłaniają do zastanowienia czy ten kanał sprzedaży zagrozi spółkom mającym rozbudowaną naziemną sieć sprzedaży.
Zmieniają się nawyki zakupowe
Zdaniem Moniki Englicht, prezesa HubStyle (dawny Nokaut), rynek sprzedaży odzieży przez internet rośnie głównie kosztem spadku w galeriach handlowych (więcej w ramce poniżej). Pochodną zmian na rynku są również ewoluujące postawy konsumentów, którzy chętniej wybierają odzież produkowaną w Polsce z dobrych gatunkowo tkanin w unikalnych, niepowtarzalnych i zarazem krótkich kolekcjach. Jednocześnie tego typu firmy nie posiadają rozbudowanych kanałów dystrybucji, co automatycznie przekierowuje ich do wirtualnych kanałów sprzedaży – wyjaśnia szefowa HubStyle, właściciela marki Sugarfree.
Piotr Nowjalis, wiceprezes CCC, zwraca uwagę, że mimo bardzo dobrych wyników sprzedażowych CCC w tym roku trudno nie zauważyć spadku odwiedzialności galerii handlowych przez klientów. – Nie możemy winić za to pogody, która akurat w tym roku zdecydowanie sprzyja handlowcom. Coraz powszechniejsza staje się więc teza, że za spadek liczby klientów odwiedzających centra handlowe odpowiada zmiana zwyczajów zakupowych i „przechodzenie" części klientów do sklepów internetowych – wskazuje Nowjalis.
– Obserwujemy te zmiany. Widzimy, że Polacy coraz chętniej sięgają po zakupy internetowe. Są one coraz bezpieczniejsze za sprawą systemów płatności i gwarancji dostaw niezależnych agentów lub pośredników w płatnościach, takich jak Paypall. Są też wygodniejsze i szybsze dzięki coraz lepiej wyspecjalizowanym firmom kurierskim. Wokół sprzedaży internetowej rozwija się wielki rynek firm serwisujących. To nie tylko relacja dostawca–klient. To nowa rozwojowa gałąź gospodarki – mówi Michał Wójcik, prezes Bytomia. Również Piotr Dyka, wiceprezes LPP, przyznaje, że e-commerce stanowi coraz ważniejszy kanał sprzedaży w wielu sektorach, także w branży odzieżowej. – Traktujemy e-sklep jako naturalne dopełnienie tradycyjnej sprzedaży w centrach handlowych. Oczywistą przewagą sklepów online jest ich dostępność dla klienta siedem dni w tygodniu przez 24 godziny – wyjaśnia.
Wielokanałowa sprzedaż
Pojawiają się obawy, że internetowe sklepy, niemające kosztów placówek naziemnych, będą podgryzać tradycyjne sieci. Takie sklepy jak Answear, w którym udziały ma fundusz MCI czy niemieckie Zalando, umacniają swoją pozycję. Czy w takim wypadku warto otwierać kolejne sklepy naziemne? Powstało też wiele mniejszych e-sklepów, w Polsce działają m.in. Denley, Domodi, Ozonee, Boozt, Fashionata.