Powstałe w 2008 r. Zalando, sprzedające odzież różnych marek w internecie, w 2015 r. zwiększyło przychody o jedną trzecią, do 3 mld euro, i według prognoz w tym roku urosną one o jedną czwartą. Malejąca popularność galerii handlowych i liczba odwiedzin niektórych sklepów odzieżowych w zestawieniu z rosnącą sprzedażą platform internetowych mobilizują polskie firmy z branży do rozwijania własnych e-sklepów. Ale nie wszystkie idą tą drogą.
CCC zagrało z rozmachem
Firmy i analitycy są przekonani, że sprzedaży internetowej nie można odpuścić. – Za wzrostem wartości rynku e-commerce powinien przemawiać bardziej powszechny dostęp do internetu, coraz większe bezpieczeństwo płatności, upraszczanie zakupu i możliwość darmowych zwrotów towaru. Posiadanie własnego sklepu internetowego powinno stawać się standardem dla spółek odzieżowych i obuwniczych. Pozwala to nie tylko na zwiększenie obrotów przez dodanie kolejnego kanału sprzedażowego, ale także na lepszą komunikację z klientem, np. poprzez e-mailing promocyjny i możliwość obejrzenia promocyjnej oferty w sklepie internetowym bez konieczności odwiedzania salonu stacjonarnego – ocenia Piotr Bogusz, analityk DM mBanku.
A jak jest z rentownością? – Sklep internetowy, oferując produkty w niższych cenach lub pełniąc rolę outletu, generuje niższą marżę brutto na sprzedaży, ale ze względu na znacznie niższe koszty niż salony stacjonarne jego marża na poziomie zysku operacyjnego jest wyższa – tłumaczy Bogusz. W 2017 r. rentowność operacyjna e-sklepu Gino Rossi ma sięgnąć 22 proc. w porównaniu z 14–16 proc. w sieci detalicznej. W odzieżowej spółce zależnej Simple ma to być odpowiednio 32 proc. i 24 proc.
O tym, jak ważny dla firm z branży jest e-commerce, widać na przykładzie CCC, które wprawdzie przez lata nie miało własnego sklepu internetowego, ale opóźnienie zdecydowało się nadrobić, kupując za ponad 200 mln zł platformę Eobuwie.pl. – To ruch obronno-atakujący, bo zdajemy sobie sprawę z rosnącej konkurencji ze strony e-commerce i jednocześnie chcemy uczestniczyć w tym wzroście – tłumaczył powody transakcji Piotr Nowjalis, wiceprezes CCC. Dzięki temu udział e-handlu w obrotach detalicznych CCC może sięgnąć ponad 6 proc.
To jedyna giełdowa firma, która przeprowadziła akwizycję na tym rynku. LPP zamierza rozwijać własne sklepy internetowe, osobno dla każdej z jej sześciu marek. W Polsce funkcjonują już sklepy dedykowane każdej z nich. Ale za granicą firma ma sklepy internetowe tylko w czterech krajach (są dedykowane najważniejszej marce Resreved). Kolejne sklepy, poświęcone pozostałym markom, będą systematycznie uruchamiane. Dlatego na razie sprzedaż internetowa ma tylko 1,9 proc. udziału w grupie LPP (w Polsce to 3 proc.). W 2015 r. firma zanotowała w naszym kraju 20-proc. wzrost obrotów z e-handlu. – Liczymy na utrzymanie dwucyfrowych dynamik e-commerce. To dla nas ważny rynek. W ciągu czterech–pięciu lat chcielibyśmy dojść do 8-proc. udziału internetu w całości sprzedaży – mówi Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP.