Gino Rossi w tym roku nie będzie już dynamicznie zwiększać powierzchni handlowej. Zamiast tego spółka dywersyfikuje kanały sprzedaży i rozszerza oferowany asortyment.
Ważny internet
– Nie chcemy się skupiać na rozwoju sklepów, ale na ich efektywności. W Polsce nie zamierzamy istotnie zwiększać sieci: w porównaniu z końcem grudnia powierzchnia Gino Rossi ma w całym roku zwiększyć się netto o około 200 mkw. i 600 mkw. w Simple, co będzie wynikać głównie z powiększeń i relokacji lub selektywnych otwarć – mówi Tomasz Malicki, prezes słupskiej grupy. Na koniec marca sieć obuwniczego Gino Rossi liczyła 88 sklepów o łącznej powierzchni 8,9 tys. mkw., a odzieżowego Simple 61 salonów o powierzchni 6,2 tys. mkw.
Za granicą mogą powstać jeden czy dwa sklepy (Gino Rossi w Czechach), dwa w krajach bałtyckich (Gino Rossi) i jeden na Słowacji (Simple). Spółka jest w trakcie uruchamiania sklepów internetowych Gino Rossi i Simple w Czechach oraz na Słowacji.
To właśnie internet ma być coraz ważniejszym kanałem sprzedaży. – Planujemy, że w tym roku sprzedaż internetowa grupy wzrośnie do około 30 mln zł. W Simple byłoby to 15–20 proc. udziału sprzedaży detalicznej, zaś w Gino Rossi około 10 proc. (chodzi tylko o własne sklepy internetowe grupy). Rynek w Polsce będzie dążył do zwiększenia udziałów e-commerce w przychodach, być może do poziomów takich jak w Niemczech czy Anglii, gdzie sięga 20–30 proc. – mówi Malicki. Przypomina, że rentowność e-sklepu na poziomie operacyjnym jest o kilka, kilkanaście punktów procentowych wyższa niż sieci stacjonarnej.
Sprzedaż w internecie i sklepach stacjonarnych ma być wsparta przez poszerzenie oferty o dodatki zarówno w Gino Rossi, jak i Simple. – To między innymi biżuteria z metali szlachetnych i skóry oraz portfele, etui, paski, breloczki. Ofertę w tym zakresie już rozszerzamy i według naszych przewidywań może to przynieść wysokie kilka milionów złotych sprzedaży w tym roku, szczególnie że to ważny asortyment przed świętami. Tego typu artykuły oferujemy też firmom jako artykuły reklamowe i gadżety dla ich klientów, co może przynieść kolejne kilka milionów złotych rocznie. Chcemy też o 30 proc. zwiększyć przychody z projektowania i produkcji dla innych marek – dodaje Malicki.