Na naprawę szkód górniczych i rekultywację terenów w latach 2003-2010 Czesi przewidują nakłady rzędu 168,9 mln koron czeskich czyli blisko 22 mln zł. Zgodnie z obowiązującymi procedurami, dotyczącymi inwestycji w strefie przygranicznej, strona czeska zwróciła się do polskiego resortu środowiska i wojewody śląskiego o wydanie opinii w tej sprawie. "Dostałem kilka dni temu wiadomość, że Czesi chcą wybudować pięć kopalń blisko granicy z Polską. Jeżeli ten zamiar będzie urzeczywistniony, prawdopodobnie w tych kopalniach będzie pracowało sporo górników ze Śląska" - powiedział wojewoda, podczas konferencji poświęconej zwalczaniu bezrobocia na Śląsku. "Tekst, który dostałem, nasuwa sporo wątpliwości i pytań. Skoro Czechom się to opłaci, to nam się nie opłaci?" - pytał wojewoda. Przywołał również ostatnie informacje z Rosji, która zamierza zwiększyć udział węgla kamiennego w swojej energetyce. Wojewoda powiedział dziennikarzom, że opinia w sprawie czeskiej propozycji zostanie wydana wkrótce. W najbliższych dniach szczegóły zostaną przetłumaczone na język polski. Wówczas Urząd wyda opinię, która będzie - według Jarzębskiego - wiążąca dla Czechów. "Wolałbym, żeby było pięć czynnych kopalń po naszej stronie niż po tamtej stronie. Ale liczy się przede wszystkim to, żeby górnik miał pracę. Lepsze to niż nic" - powiedział PAP wojewoda. Odpowiedzialny za górnictwo wiceminister gospodarki Marek Kossowski powiedział PAP, że nie zna czeskiej propozycji. Jego zdaniem inwestycja może służyć wyłącznie wydobyciu węgla koksującego, którego pewnych gatunków brakuje również w Polsce. "Nie wierzę w to, że Czesi szukają węgla energetycznego, chyba że znaleźli jakieś wyjątkowo ciekawe pokłady tego węgla i koszty jego wydobycia byłyby bardzo niskie. Trzeba też pamiętać, że z całą pewnością tych inwestycji nie będzie realizował rząd czeski, ale inwestorzy prywatni" - powiedział Kossowski. Według niego, jeżeli w Polsce pojawiliby się krajowi lub zagraniczni inwestorzy chętni do budowy kopalń i wyłożyliby na ten cel pieniądze, to w każej chwili mogą liczyć na stworzenie dobrych warunków do takich inwestycji. "To ogromne inwestycje, które się bardzo wolno zwracają. Stopa zwrotu z kapitału zainwestowanego w budowę głębinowych kopalń węgla kamiennego jest bardzo niska. Nie sądzę, żeby był wielki boom na inwestowanie w tej branży. Podchodziłbym do tych informacji z pewną ostrożnością" - mówił Kossowski. Zapytany, czy czeskie plany świadczą o tym, że głębinowe górnictwo węgla może być rentowne, wiceminister odpowiedział twierdząco, ale przy spełnieniu określonych warunków. Jednym z nich jest m.in. zmniejszenie kosztów pracy w stosunku do tych, które ponoszą polskie kopalnie. "Oczywiście, w Czechach i w innych krajach jest zupełnie inna struktura płacenia za pracę w górnictwie. My mamy porównywalne warunki z górnictwem niemieckim, przy szalonej różnicy w poziomie gospodarki. W Niemczech górnictwo jest dotowane, a koszt wydobycia jednej tony węgla wynosi ponad 160 euro, czyli 4,5 razy więcej niż w Polsce" - przypomniał wiceminister. Dodał, że w opracowanym w resorcie gospodarki programie naprawy górnictwa przyjęto założenie, że w drugim roku realizacji reformy sektor odzyska rentowność. Jednak ewentualną realizację tego programu zawieszono, skupiając się na próbie uzdrowienia sytuacji w górnictwie na podstawie tzw. pakietu antykryzysowego. (PAP)