- Mój ojciec trzymał te akcje latami. Co ja mam teraz z nimi zrobić? - pyta załamany akcjonariusz Tonsilu. We Wrześni, niedużym wielkopolskim mieście, akcjonariuszami tej firmy były tysiące ludzi, którzy otrzymali papiery podczas prywatyzacji firmy. Związali się z nią na dobre i na złe, bo kiedyś w Tonsilu pracował co dziesiąty mieszkaniec miasta, a sama firma była największym w Polsce producentem sprzętu akustycznego. Gdy w ubiegłym roku, próbując ratować wizerunek spółki, jej zarząd rozpoczął akcję "Tonsil od nowa", udało się nawet odnaleźć właściciela Altusów - kolumn głośnikowych sprzed ponad 21 lat. I wciąż mówił on: To świetny sprzęt.
Teraz z Tonsilu zostały tylko budynki w centrum miasta. Spółka wyrokiem sądu została postawiona w stan upadłości likwidacyjnej. Jej zarząd, dla większości postronnych już od dawna nieuchwytny, bo telefony spółki milczą, odwołuje się jednak jeszcze od wyroku. - Tylko nie bardzo wiem, po co. Tej firmy już się nie da uratować. Majątku nie starczy nawet na pokrycie wierzycieli. O akcjonariuszach nie ma nawet co mówić - twierdzi Maria Rutkowska-Sobczak, syndyk.
Ale Tonsil całkiem nie zniknie - już działa Tonsil Polska, firma powstała jako spółka córka z udziałem Agencji Rozwoju Przemysłu, która przejęła większość pracowników upadłego zakładu i niektóre z jego sztandarowych produktów. Ale i ta firma ma kłopoty.
Dobre złego początki
W 1945 r. we Wrześni wojskową fabrykę Telefunkena przekształcono w zakłady produkujące głośniki. Firma praktycznie wcale się nie rozwijała, aż w latach 70. kupiła od japońskiego Pioneera licencję na budowę głośników. Dzięki temu wyroby Tonsilu zaczęły być znane. Mimo że produkowane masowo, do dziś uważane są za dobrej jakości sprzęt.