Tonsil przebrzmiał

16 kwietnia 1991 roku był w piątce pierwszych firm debiutujących na polskiej giełdzie. 14 lat później został bankrutem.

Publikacja: 18.06.2005 07:53

- Mój ojciec trzymał te akcje latami. Co ja mam teraz z nimi zrobić? - pyta załamany akcjonariusz Tonsilu. We Wrześni, niedużym wielkopolskim mieście, akcjonariuszami tej firmy były tysiące ludzi, którzy otrzymali papiery podczas prywatyzacji firmy. Związali się z nią na dobre i na złe, bo kiedyś w Tonsilu pracował co dziesiąty mieszkaniec miasta, a sama firma była największym w Polsce producentem sprzętu akustycznego. Gdy w ubiegłym roku, próbując ratować wizerunek spółki, jej zarząd rozpoczął akcję "Tonsil od nowa", udało się nawet odnaleźć właściciela Altusów - kolumn głośnikowych sprzed ponad 21 lat. I wciąż mówił on: To świetny sprzęt.

Teraz z Tonsilu zostały tylko budynki w centrum miasta. Spółka wyrokiem sądu została postawiona w stan upadłości likwidacyjnej. Jej zarząd, dla większości postronnych już od dawna nieuchwytny, bo telefony spółki milczą, odwołuje się jednak jeszcze od wyroku. - Tylko nie bardzo wiem, po co. Tej firmy już się nie da uratować. Majątku nie starczy nawet na pokrycie wierzycieli. O akcjonariuszach nie ma nawet co mówić - twierdzi Maria Rutkowska-Sobczak, syndyk.

Ale Tonsil całkiem nie zniknie - już działa Tonsil Polska, firma powstała jako spółka córka z udziałem Agencji Rozwoju Przemysłu, która przejęła większość pracowników upadłego zakładu i niektóre z jego sztandarowych produktów. Ale i ta firma ma kłopoty.

Dobre złego początki

W 1945 r. we Wrześni wojskową fabrykę Telefunkena przekształcono w zakłady produkujące głośniki. Firma praktycznie wcale się nie rozwijała, aż w latach 70. kupiła od japońskiego Pioneera licencję na budowę głośników. Dzięki temu wyroby Tonsilu zaczęły być znane. Mimo że produkowane masowo, do dziś uważane są za dobrej jakości sprzęt.

Ale papierowe membrany, klasyczne magnesy i drewniane obudowy polskich głośników na początku lat 90. przegrały z tanią azjatycką konkurencją. Firma ratowała się produkując głośniki do telewizorów i samochodów, ale tu też zaczęły się kłopoty. M.in. z FSO, które nie płaciło Tonsilowi za dostarczany sprzęt. Do tego doszły stare długi - bo Tonsil, jako jedna z nielicznych firm, nie został oddłużony przed prywatyzacją.

Te długi przechodziły później z ręki do ręki. Ich właścicielem był m.in. senator Aleksander G., późniejszy skazany.

W 1997 r. japoński Tohoku Pioneer, obejmując kolejną emisję, stał się strategicznym akcjonariuszem Tonsilu. Ten największy na świecie producent sprzętu akustycznego miał do polskiej spółki wnieść nowe technologie, zapewnić jej rynki zbytu, marketing. Słowem: rozwój.

Ale 1997 rok był też ostatnim, który Tonsil zakończył zyskiem. Po dwunastu miesiącach było już 9 mln zł straty netto. A później coraz gorzej. Japończycy pozostali bierni. Nie udzielali i do dziś nie udzielają żadnych wypowiedzi na temat swojej - najwyraźniej nietrafionej - inwestycji. Nie zainwestowali też w Tonsil zapowiadanych milionów. W rękach Japończyków do dziś znajduje się ponad 40% akcji, ale ich rynkowa wartość jest już znikoma. Dość powiedzieć, że aby skupić wszystkie 3,8 mln akcji Tonsilu według ich rynkowego kursu, wystarczyłoby dziś mniej niż 1 mln zł, podczas gdy w 1997 r. - kiedy Pioneer zwiększał swoje udziały - wartość Tonsilu przekraczała 300 mln zł.

Źle, gorzej, jeszcze gorzej

Czesław Schejn, przedostatni prezes Tonsilu, próbował tę firmę ratować wszelkimi sposobami. Jednym z pierwszych efektów jego działań było złożenie do wrzesińskiej prokuratury zawiadomienia o domniemaniu popełnienia przestępstwa przez poprzednich szefów firmy. Chodziło o straty od 3,5 do 11,5 miliona złotych. Długi firmy przekraczały wówczas już 50 mln zł, a załoga skurczyła się z 2 tysięcy do 700 pracowników. - Te nieprawidłowości nastąpiły w latach 1999-2001, a być może jeszcze wcześniej. Ale mieliśmy inne poważne problemy, najpierw pracowaliśmy nad nimi, później zajęliśmy się tą sprawą - tłumaczył Schejn.

Tonsil w latach 1999-2001 stracił między innymi 1,5 mln zł na dwóch spółkach córkach, w Londynie i Kijowie, które wkrótce po utworzeniu upadły. Ich zarządy zniknęły. Kolejne pieniądze przepadły już w kraju. Ponad pół miliona złotych spółka wydała na zakup niepotrzebnych materiałów. Tonsil zawierał też kontrakty z nieuczciwymi kontrahentami - sprzedał towary między innymi... upadłej już firme.

Trzyetapowy program naprawy firmy utknął jednak w martwym punkcie. Zawartych z wierzycielami układów nie udało się doprowadzić do końca, bo Tonsil stracił płynność finansową.

Wierzyciele zaczęli na wyścigi składać wnioski o ogłoszenie upadłości. Z jednym z pierwszych wystąpił bank Pekao - obok Banku Śląskiego i Skarbu Państwa, jeden z największych wierzycieli. Wówczas zarząd Tonsilu zabiegał o zmianę niekorzystnych przepisów. - Wszystko przez artykuł 16, ustęp 1, punkt 43, litera c, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych - tłumaczył Czesław Schejn. Ten właśnie artykuł powodował, że bank mógł w korzystny dla siebie sposób wliczyć niespłacony dług Tonsilu w swoje straty dopiero, gdy firma ta upadnie.

Aż wszystko ucichło

W końcu w 2004 r. sąd zdecydował o ogłoszeniu upadłości firmy. Wbrew pozorom mogła to być szansa dla spółki, ale z kolejnych porozumień z wierzycielami nic nie wychodziło.

Na początku tego roku sąd przekształcił upadłość w likwidację. Ze stanowiska prezesa zrezygnował wówczas Czesław Schejn, a spółką zarządzać musiały prokurentki. Kiedy prezesem został Roman Tutak - wszystko wskazuje na to, że już ostatni szef - pierwszym jego posunięciem było złożenie odwołania do sądu. W najbliższych dniach ma zapaść ostateczna decyzja: Tonsil upada czy nie. Ale gdyby nie upadł - zdziwiłoby to nawet największych optymistów. Dziś ta spółka zatrudnia ledwo kilka osób, a od ponad roku nic już nie produkuje. Jej jedynymi dochodami od dłuższego czasu były czynsze.

- Niestety, nie zdołano uniknąć błędów z przeszłości, m.in. nie dokonano głębokiej restrukturyzacji kosztowej - Tonsil zajmuje zdecydowanie zbyt dużą powierzchnię, obecnie skupiam działalność w dwóch halach, tj. na 1/3 powierzchni. Nie podjęto aktywnych działań marketingowych, nie zdołano dostosować się - w odpowiednim zakresie - do zmieniających się warunków otoczenia - podsumowuje upadek Tonsilu Aneta Pawlak, prezes Tonsilu Polska.

Zostali ludzie

- Sprzedam głośniki samochodowe Blaupunkta, mojemu ojcu płacą nimi w Tonsilu - ogłaszał w marcu 2004 r. w internetowym serwisie aukcyjnym jeden ze sprzedawców. We wrzesińskiej firmie wówczas już od dawna pozwalano pracownikom wynagrodzenia odbierać w naturze. Adam Dopierała, szef miejscowej Solidarności, tłumaczył: Nie ma takiego przymusu, ale ci, którym nie starcza na życie, wolą sobie wcześniej odebrać część wypłaty np. w formie węgla.

Dziś takiego optymizmu we Wrześni już nie ma. Pracę w nowym zakładzie znalazła tylko część dawnej załogi. Byłych inżynierów można spotkać jako sprzedawców w sklepach, a ci, którzy mają pracę, mogą uważać się za szczęśliwców w gminie, gdzie bezrobocie przekracza 20%. Mało kto chce mówić o tym, co stało się z ich firmą.

I wszyscy drżą tu o przyszłość. A i Tonsil Polska, który przecież ma wskrzesić głośniki z Wrześni, na brak kłopotów narzekać nie może. Firma nie wyszła jeszcze na prostą pod względem finansowym, w kolejnych kwartałach niewielkie straty przeplatają się z niedużymi zyskami, a do tego doszły jeszcze problemy... kryminalne.

Pali się

Wrzesińska policja zatrzymała przed kilkoma tygodniami dyrektor finansową tej spółki. - Pani dyrektor zawłaszczyła co najmniej 186 tys. zł, została osadzona w areszcie na 3 miesiące. Śledztwo się toczy, ale dowody winy są niepodważalne. To my, czyli w chwili obecnej zarząd, a wówczas prokurenci, powiadomiliśmy policję. Jednocześnie rada nadzorcza naszej firmy złożyła do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez poprzedni zarząd m.in. o brak nadzoru, ale i o niegospodarność - mówi Aneta Pawlak, prezes Tonsilu Polska

Wiadomo, że pani dyrektor próbowała w ten sposób ratować się przed prywatnymi długami. Krótko przed jej aresztowaniem w biurowcu Tonsilu wybuchł pożar. - Ktoś chciał, żeby paliło się porządnie, ale nie umiał tego zrobić. W efekcie wszystko tylko się "przydymiło" - tłumaczy syndyk upadłej spółki. Nic nie stało się z papierami Tonsilu Polska.

- Tonsil Polska ma szansę zostać liczącym się graczem na rynku, zarówno krajowym, jak i europejskim. Spółka nie spełnia podstawowych kryteriów wejścia na giełdę, ale jest brana pod uwagę taka opcja w perspektywie paru lat. Nasze plany m.in. to: ograniczenie kosztów, zwiększenie udziału w rynku oraz znalezienie inwestora, co jest warunkiem niezbędnym dalszego istnienia firmy - mówi Aneta Pawlak. Tym razem się uda?

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
PZU ważnym filarem rynku kapitałowego i gospodarki
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego