To jednak przesadny optymizm

Jeśli nie nastąpi znaczne przyspieszenie tempa wzrostu PKB, presja inflacyjna będzie rosła

Publikacja: 26.07.2006 08:47

W artykule "Nadmierne oczekiwania" ("Parkiet" z 27 czerwca) Piotr Kalisz stara się przekonać, że formułowane ostatnio przez rynek oczekiwania podwyżki stóp procentowych banku centralnego są nieuzasadnione. Twierdzi również, że główną przesłanką tych oczekiwań jest przypisywanie obserwowanym zmianom na rynku pracy silniejszego, niż ma to miejsce w rzeczywistości, wpływu na wzrost cen.

Chciałbym wskazać na kilka niedociągnięć w argumentacji autora powodujących, że dokonana przez niego ocena siły zarówno bieżącej, jak i przyszłej presji inflacyjnej ze strony rynku pracy jest nieprzekonująca.

Po pierwsze, do oceny skali tej presji stosuje się powszechnie dynamikę jednostkowych kosztów pracy (ULC). Jeśli różnica między dynamiką ULC a bieżącą inflacją jest dodatnia, rynek pracy będzie pchał inflację w górę, zaś jeśli jest ujemna - w dół. Jeśli więc byłoby prawdą, że, jak twierdzi autor, "wydajność pracy rośnie od wielu miesięcy w tempie znacznie szybszym niż wynagrodzenia", co oznaczałoby, że dynamika ULC jest ujemna, rynek pracy działałby w kierunku obniżenia bieżącej inflacji. Dane jednak przeczą tej tezie: dynamika wydajności pracy przewyższa dynamikę wynagrodzeń jedynie w przemyśle. Zarówno w pozostałych sektorach, jak i w całej gospodarce utrzymuje się natomiast odwrotna relacja między tymi dwiema wielkościami. Co więcej, od kilku kwartałów dynamika ULC jest znacznie wyższa od bieżącej inflacji. Autor nie wyjaśnia, dlaczego formułuje wnioski dotyczące presji inflacyjnej w całej gospodarce jedynie na podstawie sektora przemysłu, skoro wytwarza on tylko 1/4 wartości dodanej.

Po drugie, autor niedocenia znaczenia podwyżek w sektorze publicznym dla przyszłej inflacji. Oceny ich proinflacyjnego oddziaływania nie można bowiem sprowadzić jedynie do bezpośredniego wpływu na konsumpcję, pomijając wpływ na kształtowanie się oczekiwań płacowych w gospodarce. Możliwe są tu dwa kanały oddziaływania. Z jednej strony, spełnienia żądań płacowych jednej grupy zawodowej sektora publicznego prowadziło zazwyczaj do nasilenia żądań płacowych pozostałych grup. Tę prawidłowość widać i teraz: w odpowiedzi na postulaty płacowe służb mundurowych rząd zapowiedział niedawno podniesienie wynagrodzeń w tej grupie zawodowej o ok. 25 proc. w ciągu najbliższych trzech lat, a górnicy z Jastrzębskiej Spółki Węglowej, mimo wypłaconych 64 mln zł nagród, domagają się już kolejnych 19 mln zł. Z drugiej strony, podniesienie wynagrodzeń pracownikom "budżetówki" spowoduje wzrost średniej płacy, co może spowodować podbicie oczekiwań płacowych nie tylko pracowników sektora publicznego, lecz całej gospodarki. Nie wiadomo, jaki będzie łączny wpływ tych zjawisk na dynamikę wynagrodzeń, ciężko jednak zgodzić się z twierdzeniem, że "można te elementy praktycznie pominąć".

Po trzecie, autor przeoczył inne sygnały świadczące o tym, że presja inflacyjna od strony rynku pracy może nasilić się w najbliższych kwartałach. Wskazują na to m.in. zgłaszane przez przedsiębiorców rosnące problemy ze znalezieniem pracowników. Są one wynikiem nasilającej się migracji zarobkowej Polaków do państw "starej unii", a także rosnącego coraz szybciej zatrudnienia w kraju. Niedobór pracowników wcale nie musi stać w sprzeczności z wysokim bezrobociem: zdaniem przedsiębiorców, duża część osób gotowych podjąć pracę nie ma odpowiednich kwalifikacji, natomiast ci, którzy je posiadają, żądają płac znacznie wyższych niż do tej pory. Jeśli firmy będą chciały utrzymać obecne tempo wzrostu produkcji, będą zmuszone godzić się na podwyżki płac. Można się więc spodziewać kontynuacji dotychczasowych tendencji na rynku pracy, tzn. wzrostu zatrudnienia połączonego z rosnącą dynamiką płac. Jeśli nie nastąpi znaczne przyspieszenie tempa wzrostu PKB, będzie to prowadzić do narastania presji inflacyjnej.Na koniec warto przyjrzeć się zmianom na rynkach pracy Litwy, Łotwy i Estonii. We wszystkich tych krajach po wejściu do Unii Europejskiej nasiliły się problemy przedsiębiorców ze znalezieniem pracowników, co, podobnie jak w Polsce, było spowodowane zarówno migracją zarobkową, jak i poakcesyjnym ożywieniem gospodarczym. Mimo że kraje te notują bardzo wysokie tempo wzrostu PKB, dynamika funduszu płac jest tam jednak dużo wyższa. W efekcie dynamika ULC stale rośnie, osiągając bardzo wysoki poziom: w I kw. wyniosła 7,1 proc. na Litwie, 8,8 w Estonii i 10 proc. na Łotwie, a więc była znacznie wyższa od bieżącej inflacji. To oznacza presję na wzrost inflacji w najbliższych kwartałach.

Nie twierdzę, że zmiany o takiej skali mogą wystąpić również na rynku pracy w Polsce, jednak jeśli chce się kwestionować oczekiwania rynku, warto mieć przed oczami również taki ostrzegawczy scenariusz.

Autor jest pracownikiem NBP. Artykuł

wyraża jego osobiste poglądy.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego