Ambasada amerykańska powinna wejść na warszawską giełdę

Drodzy amerykańscy bracia. Zróbcie ambasadzie IPO, sprzedajcie akcje i wprowadźcie je do notowań giełdowych

Publikacja: 03.08.2006 08:34

Zawsze podziwiałem przedsiębiorczość ludzi żyjących za wielką wodą zwaną Atlantykiem. Gospodarka USA to dla mnie kwintesencja kapitalizmu w najczystszej postaci. Od wielu lat na tę obiecaną, kwitnącą dobrobytem, ziemię wyjeżdżało tysiące Polaków. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych miarą dobrobytu polskich miast i miasteczek była liczba Peweksów, czyli sklepów, gdzie pachniało, było wszystko i nie stało się w kolejkach. By kupować w tych enklawach, należało spełniać tylko jeden warunek - posiadać środek płatniczy zwany dolarem lub jego polski zamiennik zwany bonem. A posiadali je głównie ci szczęśliwcy, którzy albo właśnie wrócili z tzw. robót w Ameryce, albo byli finansowo wspomagani przez emigrancką, osiadłą za wielką wodą, rodzinę. By wyjechać do raju po środek płatniczy, dzięki któremu stawało się lepszym, należało otrzymać paszport i wizę. I jedno, i drugie w czasach komuny było trudne. Ciągle pamiętam dowcip:

- Jaki jest szczyt roztargnienia?

- Wskoczyć za ladę Peweksu i poprosić o azyl polityczny.

Czasy ucieczek z kraju, azylów politycznych, Peweksów, kłopotów z paszportami skończyły się razem z runięciem komuny w na początku lat 90. Pozostała jednak wiza otwierająca Polakom wrota do amerykańskiego raju. Jest to towar nadal reglamentowany i poszukiwany, o czym osobiście przekonałem się, jadąc ostatnio do USA. Jeśli mamy jakiś towar deficytowy i w dodatku mamy na niego monopol, to zrobienie na nim dobrego biznesu w świecie kapitalizmu jest dziecinnie proste.

Ambasada amerykańska zna tę prostą zasadę dobrze zarabiając na wydawanych Polakom wizach. Moim zdaniem, jest to jeden z najlepiej prowadzonych biznesów w Polsce, zarówno pod względem organizacji zarządzania, jak i osiąganej efektywności. Idę o zakład, że w przypadku notowania ambasady USA na warszawskiej giełdzie byłaby ona wysoko wycenianą perełką w sektorze usług, a po jej akcje w ofercie publicznej ustawiałyby się długie kolejki jak po papiery PKO BP. Ten intratny biznes mógłby runąć tylko za sprawą zniesienia wiz. Ale czy ten "czarny" scenariusz byłby opłacalny dla naszej gospodarki? Nie.

Po pierwsze, do wniosku o wizę trzeba dołączyć zdjęcie i to nie byle jakie zdjęcie, tylko o specjalnych parametrach. Znosząc wizy odbieramy chleb zakładom fotograficznym, które w pocie czoła wykonują do wiz specjalne zdjęcia średnio po 36 zł za 4 sztuki.

Po drugie, na biznesie wizowym nieźle zarabia giełdowy MNI. Nie umówisz się z konsulem na rozmowę w sprawie wizy omijając tego pośrednika. Droga do raju wiedzie bowiem przez wykonanie telefonu na infolinię rozpoczynającą się od numeru 0-701. Miły głos lojalnie cię uprzedzi, że umawiając się na randkę w ciemno z konsulem płacisz za każdą minutę 4,88 zł brutto.

Po trzecie, w biznesie wizowym bierze udział Poczta Polska. Co prawda tylko tutaj opłacisz wniosek bez prowizji, ale nie wierzę, by firma ta działała charytatywnie, mając podpisaną długoterminową umowę z ambasadą.

I po czwarte, sam "core business", czyli "czy się stoi, czy się leży 330 zł się należy". Parafrazując stare powiedzenie dotyczące pobieranych wynagrodzeń w czasach komuny rzecz polega na tym, że obojętnie, czy wizę otrzymasz, czy nie, musisz zapłacić równowartość 100 USD za rozpatrzenie wniosku. 330 zł obowiązywało nawet w czasach, gdy kurs dolara "zszedł" poniżej 3 zł za dolara, co pokazuje, że warto sięgnąć do kieszeni klientów po każdy dodatkowy grosz, bo konkurencji i tak nie ma.

Wszystkie te opłaty związane z biznesem wizowym należy pomnożyć przez kilkuset interesantów dziennie, stojących karnie w kolejce przed ambasadą po upragnioną wizę.

Z drugiej strony należy przyznać, że za wysoką cenę otrzymujemy równie wysoki poziom usług i przy dobrych wiatrach można obecnie wyjść z wklepaną do paszportu wizą już po dwóch godzinach. Firma jest bowiem nieźle zorganizowana, a jej pracownicy pomocni i kompetentni. Jedyne zastrzeżenie to brak dyskrecji dla spowiadających się przed okienkami urzęCzekający na swoją kolej nie muszą bowiem znać argumentacji pani w moherowym berecie, udowadniającej, że jedzie tylko i wyłącznie w celach turystycznych odwiedzić rodzinę, a nie współpracować ze zmywakiem.

Reasumując. Drodzy amerykańscy bracia! Proszę, nie znoście dla nas wiz, tylko podzielcie się swoim biznesem z polskimi inwestorami, czyniąc go jeszcze bardziej przejrzystym i efektywnym. Zróbcie ambasadzie IPO, sprzedajcie akcje i wprowadźcie je do notowań giełdowych. Pieniądze z oferty przeznaczcie na rozwój holdingu krajowego (obecnie tylko Warszawa i konsulat w Krakowie) i zagraniczne akwizycje włączając do sieci inne amerykańskie placówki wszędzie tam, gdzie popyt na wizy jest największy.

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku